niedziela, 1 września 2013

24. Wszystko wróciło na swoje miejsce... no nie wszystko.

Po powrocie z pracy od razu wzięłam się za przygotowania. Nie było tego wiele, ale jeśli chciałam pomieścić tutaj około dziesięciu osób, musiałam się postarać. Don jako mężczyzna idealny, pomagał mi ile sił. Zrobił zakupy tak jak prosiłam i pomógł przygotować kolację. Całe przygotowania zajęły nam, łącznie ze sprzątaniem, może z trzy godziny. Niby to nic wielkiego, ale chciałam, żeby było idealnie. Na gości nie trzeba było czekać długo, przychodzili na czas z miłymi podarunkami. 
- Cześć! Zapraszam wszystkich do salonu. - powiedziałam zapraszając wszystkich do stołu.
Wszyscy moi przyjaciele z uśmiechem na twarzy zajmowali miejsca siedzące. Byłabym zapomniała korkociągu. Kiedy miałam już go w ręku, przystanęłam w progu drzwi. Widok był przepiękny. Wielki stół, zastawiony przepyszną kolacją, a przy nim siedzący najbliżsi mojemu sercu ludzie. Oczywiście podczas spożycia kolacji, chłopaki nie mogli powstrzymać się od ciętych komentarzy na temat mojego odwołanego już (na szczęście) zawieszenia.
- Jakie to pyszne! - pochwaliła Natalia, kiedy kończyła posiłek. - Już dawno nie jadłam tak pysznej kolacji. Uwielbiam Cię za to! - posłała mi całusa. 

- Dobra, dobra. Nie podlizuj się. I tak nie będziemy tu za często wpadać, bo ja też mam Ci do pokazania, jakiż to wielki talent kulinarny posiadam. - zwrócił się Ryan do swojej dziewczyny. - Zobaczysz, ja robię lepsze.
- Ale co takiego? - uciął ironiczne Liam. 
- Wszystko! - zaśmiał się ciemnowłosy chłopak. - Jestem facetem doskonałym! 
Atmosfera była tak wspaniała, że dało się jej nijak zepsuć. Jeśli nawet zadzwoniliby teraz z pracy, to miałabym pewność, że Liam i tak by nie odebrał tego telefonu. Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad pokrewieństwem Liama i Ryana. W końcu oboje mieli takie same nazwiska, a i tak między nimi nie było widać podobieństwa. Ryan miał ciemne włosy, tak jak Liam z tym, że pierwszy miał ciemne oczy, a drugi zielone. Ponad to wszystko kolega po fachu i chłopak mojej przyjaciółki posiadał najpiękniejszy akcent na świecie. Mimo takich różnic, postanowiłam zaryzykować i zadać to męczące mnie pytanie. 
- Słuchajcie. - kiedy zamyśliłam się, dotarło do mnie, że właśnie jestem w centrum uwagi. - Liam i Ryan, c-c-czy w-wy jesteście spokrewnieni? - zapytałam niepewnie, nie wiedząc jak na to zareagują goście. Chłopaki spojrzeli na siebie znacząco, a ja dalej nie wiedziałam co i ich łączy prócz nazwiska. Czekałam na odpowiedź, kiedy to wszyscy zaniemówili. 
- Jesteśmy.. - zaczął Liam. 
- Kuzynostwem. - dokończył szybko Ryan. - A skąd wpadł Ci do głowy ten pomysł?
- Stąd, że już od dłuższego czasu zastanawia mnie, dlaczego macie to samo nazwisko. - zamyśliłam się na chwilę. - I jak widać, nie wytrzymałam. - zaśmiałam się głośno. 
Wieczór upłynął bardzo szybko. Nim skończyłam powiedzieć "deser", połowa ludzi zaczęła zbierać się do domu. No tak... Przecież nie tylko ja wstawałam jutro do pracy na poranną zmianę. Pożegnaliśmy wszystkich serdecznie, wręczając przy tym pojemniki z deserem. Jak to mówiłam- "na potem". Do pomocy przy sprzątaniu zostali Natalia z Ryanem. Byli młodzi i szaleńczo w sobie zakochani. Było widać po samym chłopaku, że kochał swoją dziewczynę do szaleństwa. Chciałabym, że właśnie tak widziano mnie z Donem.
- Dzięki za pomoc. - odparłam zmęczona do ubierającej się pary. 

- Nie ma za co. Zrobiłabyś to samo dla nas. - powiedziała Natalia również już zmęczonym głosem. - Do zobaczenia w pracy. 
- Dobranoc. 

Pobudka nad ranem była bardzo ciężka. Dlaczego? Obudził mnie kac i to tak silny, że nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Do torebki schowałam małą butelkę wody, a w domu zabrałam się za zrobienie śniadanie dla siebie i ukochanego. Zjadłam jedną, małą kanapkę, bo na więcej mój żołądek nie miał ochoty. Byłam zmęczona, ale myśl o tym, że od dzisiaj mogę wrócić do pracy w terenie dawała mi jakiś rodzaj wielkiej energii. Wzięłam szybki prysznic, a potem stanęłam na przeciw wielkiej szafy i zastanawiałam się, co na siebie dzisiaj założyć. Przeglądałam ubrania setki razy, ale nigdy nie sądziłam, że mam tego aż tyle. Po dłuższym szukaniu, zdecydowałam się na na czerwoną zwiewną tuniczkę i ciemne jeansy. Do tego dołączyłam czarną, skórzaną skórę i malinową apaszkę. Kiedy już wskoczyłam w wybrane ubrania, poszłam jeszcze do łazienki nałożyć lekki makijaż i już potem byłam gotowa do wyjścia. Don, jak zauważyłam, był już po śniadaniu i szybkim prysznicu. Włosy miał jeszcze trochę mokre, ale nie chciał nas opóźniać przez korzystanie z suszarki, dlatego też zamiast czekania w domu, ruszyliśmy do pracy.

- Liam mówił, że ma dla nas sprawę. - powiedział Don, wchodząc do gabinetu z dwoma kubkami gorącej kawy. - Idziemy?

- Jasne. - powiedziałam. - Nie mogę się doczekać nowej sprawy. 
Szłam obok Payna, co chwila popijając małymi łyczkami, aromatyczną kawę. Zapukaliśmy do drzwi szefa, a kiedy usłyszeliśmy jego głośne "słucham", weszliśmy do środka. Dzisiaj pomimo wczorajszego, udanego wieczoru widać było zmianę w jego zachowaniu. Był jakiś nie swój. Jego czupryna opadała niedbale na czoło, a oczy mówiły tylko jedno- jestem wkurzony i niewyspany. Bałam się, że znowu coś narobiłam, bo ostatnie problemy były spowodowane moją osobą, ale to nie było to. Coś go dręczyło. 
- Liam, co jest? - spytał Don, podchodząc do zdenerwowanego szefa. - Mów.
- Jest sprawa. Otóż jedziecie na miejsce zbrodni, trzy przecznice dalej... - zamyślił się na chwilę. - O ile się nie mylę to będzie Brentwood 21. Nietypowa sprawa. Jeden z naszych twierdzi, że to morderstwo, ale ślady mówią o przypadku.
- Dziwna sprawa. - stwierdziłam. - Ekipa już tam pojechała?

- Na pewno jest Natalia z Ryanem. Do tego wysyłam jeszcze was. Powodzenia. - powiedział krótko i wyszedł z pomieszczenia. 
Nie wiedziałam co miałam o tym myśleć już z samego początku. Przypadek czy morderstwo? Don wyszedł tuż za Liamem, a ja dłużej nie zwlekając zaraz za nim. Wziął swoje dokumenty i moją kurtkę. Byliśmy gotowi, więc można było jechać na miejsce dziwnie popełnionego morderstwa. Droga nam się nie dłużyła specjalnie, ale między nami nie było żadnej konwersacji.. Panowała cisza. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam i zaczęłam poruszać się w stronę żółtych, policyjnych taśm. Szłam nie prędko, obserwowałam otoczenie. Zwykła ulica, a denat znajduje się w środku samochodu. Śmiało postawiłam, że na pewno w swoim. Tylko co mogłoby go zabić? Zadawałam sobie masę pytań, aż wreszcie dotarłam do Natalii.
- Hej. - przywitałam się. - Jak zginął? - zapytałam dziwnie rozbawiona.
- Cześć. Widzisz to? - wskazała palcem na kilka zaczerwienionych miejsc na skórze. - To ślady po użądleniu os.
- Użądliły go osy i zmarł? - spytałam z niedowierzaniem. - Natalia, proszę Cię. Bez żartów. - powiedziałam poważnie. 
- Mówię poważnie. Musiał mieć uczulenie na ukąszenia owadów i stało się. 
- To dlaczego zostaliśmy wezwani do tej sprawy? - spytałam trochę obrażona, chciałam jakąś sprawę, a nie coś, co zamknę po pięciu minutach przebywania za żółtą taśmą.
- Bo jak widzisz to przypadek. Tyle, że śmiertelny... I tak się składa, że nie pierwszy. Powiedzmy, że to kolejny atak.
- To były inne takie przypadki? Że ktoś ginął od ukąszenia owadów? 
- Nie koniecznie już od owadów. Każdy z nich miał jakąś swoją słabość. Musisz o tym poszperać. Mój znajomy koroner prowadził sekcję zwłok, która wykazała, że mężczyzna był pijany. A sprawa była taka, że się spalił we własnym mieszkaniu. - opowiadała blondynka. 
- Ale jak to? Dobra, zresztą poczytam o tym. - powiedziałam. - Dzięki.
No to mieliśmy dziwną sprawę. Chciałam jakąś sprawę i właśnie taką dostałam. Jak to się mówi? Chciałam to mam. Dalej tylko nie mogłam uwierzyć, że to jest morderstwo. Facet zaparkował pod kwitnącym drzewem. Z tego co udało mi się już zaobserwować, do kwiatów latały wszystkie owady, których nie lubiłam, a tuż obok był ul. I było wszystko jasne... Głupi wypadek, ale nie dawała mi spokoju sprawa z mężczyzną, który przez przypadek spalił się w swoim domu. Musiałam się jakoś dokopać do tych wszystkich akt. Podeszłam do Dona zadowolona, ale to szybko minęło, kiedy zobaczyłam z kim rozmawia. 
- Margaret? - podeszłam już zdenerwowana, a jeszcze nie miałam okazji słyszeć o co chodzi. 
- Jasmine. - powiedziała z obrzydzeniem. - Jestem tu w celu porozumienia się z Donem. 
- Rozumiem, ale jak widzisz pracujemy. - próbowałam odciągnąć Dona, ale na nic. Był zapatrzony w tą śliczną i jakże wredną brunetką jak w obrazek. - Co jest? - spytałam.
- Jasmine, bo ja.. bo m-m-my musi-i-i-my porozma-a-wiać. - jąkał się. 
- Czemu się jąkasz? O co chodzi? - byłam już tak zdezorientowana, że nie wiedziałam co mam robić. Wiedziałam jedno, chciałam przywalić tej całej Margaret. 
- On nie może, to ja powiem. - odezwała się swoim okropnym głosem. - Jestem tu po alimenty. 
- Alimenty? Czyś ty ogłupiała do reszty?! - podniosłam głos. - Wynocha. Daj nam pracować. 
- Alimenty. Don ma syna. - twierdziła uparcie. 
- Don, co masz mi do powiedzenia? - zwróciłam się do niego. - Powiesz coś? Cokolwiek?
- J-j-ja n-n-nie wiedział-ł-łem. - wydusił z trudem. 
- Wiesz co? Weź sobie wolne i dojdź do siebie. Ja jadę do biura. - powiedziałam i ze łzami w oczach pobiegłam do samochodu Natalii.
Nie wiedziałam co mam teraz robić, jak się zachować. Jeszcze wczoraj byłam w nim szaleńczo zakochana, a teraz? A teraz chciałam to wszystko zakończyć.. Zależało mi tylko na tym, żeby dowiedzieć się, co z tym zrobi ten cały Payne- ojciec. Napisałam do Natalii smsa, bo nie miałam siły przechodzić obok tych ludzi. Nie chciałam go znać. Nawet nie wiem kiedy, jak... Wszystko straciło znaczenia jeśli chodziło o uczucia. Z oddali widziałam, że biegnie w moją stronę, przyjaciółka. Stanęła obok mnie zadyszana.

- Mała, jak się masz? - zwróciła się do mnie, podając mi kluczyki do swojego seata. 
- Jakoś to będzie. - odparłam wycierając leniwie łzę. - Jadę do biura, mam co robić. Chce znaleźć wszystkie potrzebne informacje odnośnie tego mężczyzny i denata, o którym mi powiedziałaś. - zamyśliłam się. - Pamiętasz jak się nazywał? A i w ogóle jak ten facet się nazywa? - zapytałam pukając się w głowę, że zapomniałam o tak ważnej informacji. 
- Dominic Lotcos. A tamten nie pamiętam, ale wszędzie było o nim pełno, więc poczytaj w archiwum. - położyła mi dłoń na ramieniu. - Będzie dobrze.
- Jasne. Nic mi nie jest. Dzięki, jadę. - powiedziałam i wsiadłam do samochodu. 
Chwyciłam mocno za kierownicę i włożyłam kluczyki do stacyjki. Zacisnęłam zęby i odpaliłam auto, następnie zapięłam pasy i z piskiem opon ruszyłam przed siebie.
***
Hej! Oto nowa, upragniona notka ;) Przepraszam, że tak długo pisana, ale szukałam pomysłu na kolejną sprawę. Od razu powiem, że ta będzie niezwykle ciekawa! Mam nadzieję, że się podoba. Jak się czujecie na koniec wakacji? Jutro już rozpoczęcie roku szkolnego. Studenci jeszcze się bawią, ale to już ostatnie powiewy czasu wolnego, więc korzystajcie ile możecie!! Zachęcam do komentowania. Pozdrawiam! :)


14 komentarzy:

  1. Notka genialna, tylko trochę krótka. Zauważyłam też kilka powtórzeń.
    Sprawa rzeczywiście dziwa. Jestem ciekawa co będzie dalej. I szkoda mi Jasminee.

    Koniec wakacji, jak to koniec wakacji. Ja jeszcze nie jestem studentką, więc jutro idę do szkoły.

    Weny! Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Właśnie przeczytałam ten rozdział i jestem pod wrażeniem. Chodź widzę trochę błędów: interpunkcyjnych, składniowych i powtórzeń to widać, że się starasz i dbasz o to, żeby czytelnikowi czytało się lekko. Bynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Muszę nadrobić wszystko od początku, żeby napisać coś bardziej sensownego :) Jeśli chodzi o wygląd bloga- jest przecudny! Cara z Graphicpoison tworzy cuda. Wiem, bo ja też mam jej szablon i nie mogę się na niego napatrzeć.
    Nie znalazłam zakładki SPAM, więc link do swojego bloga zostawiam tu- [http://alisonparker-story.blogspot.com/]

    Pozdrawiam,
    Alison Parker

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku chciałabym cię bardzo pochwalić za fajny temat bloga i styl pisania. :)
    W twoim opowiadaniu zakochałam się od pierwszego wrażenia i wszystkie rozdziały pochłonęłam w niecałą godzinę z hakiem.
    Od razu na wejściu polubiłam Jasmine i Dona, oraz całą ekipę. ;)
    Muszę także przyznać, że masz bardzo ciekawe pomysły do spraw, które są rozwiązywane w intrygujący sposób.
    Co do samej sprawy z tego rozdziału jest frapująca, wszystko się dzieje musi mieć jakieś głębsze znaczenie, ale na razie nie wiem jeszcze co myśleć. Pożyjemy, zobaczymy. c;
    A co do Dona, w życiu się nie spodziewałam, że może mieć syna. O.o Ale przecież możliwe, iż Margaret coś kręci, ale czy ona przypadkiem nie powinna siedzieć w więzieniu za zabójstwo, ale mniejsza z tym.
    Reakcja Jasmine była jak najbardziej trafna, sama zrobiłabym tak na jej miejscu, jednak z drugiej strony szkoda mi Dona :(
    Cyba tylko tyle mogę o tym powiedzieć choć tylko tyle to przesada, bo nieźle się rozpisałam. :)
    Z niecierpliwością czekam na nn i jeśli będziesz mieć czas zapraszam do mnie na blogi:
    1. all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com i
    2. funny-and-cute.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*** ~Vittoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Bardzo dziękuje za zostawiony po sobie ślad :) Zobaczysz, jeszcze wszystko się wyjaśni i ułoży.
      Oczywiście, że wpadnę na pewno! :)

      Usuń
  4. Hej. Zapraszam do mnie na nową noteczkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. No już jestem kochana! :* Przepraszam, że notka u mnie nie pojawia się tak długo, ale proszę o cierpliwość- już wkrótce, obiecuje!

    A teraz co do Twojej notki. Sprawa rzeczywiście mega dziwna. Niby morderstwo, a wydaje się przypadkiem. Mam nadzieję, że Jasmine się również nie podda i rozwiąże sprawę do końca.. oczywiście biorąc paskudny zbieg okoliczności- Margaret ;/ Do tego szkoda mi Dona... ma syna, o którym nie wiedział, a przecież układał sobie życie z Jasmine. Jestem ciekawa jak potoczy się ich związek...
    Poza tym... hola hola?! Czy Margaret nie powinna siedzieć w więzieniu? :O
    Tyle pytań... mam nadzieję, że dostanę odpowiedzi!
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Booskie! Biedna Jasmine ;(
    Serdecznie pozdrawiam Amy ;)

    Zapraszam na trzeci rozdział: http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Zapraszam (w końcu) na nową notkę! :)
    Pozdrawiam, Jessica Lorens.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć! To ja Szklanka Mleka o nazwie Truth ;P Jakkolwiek to brzmi. Dopiero nadrobiłam rozdziały wstecz i muszę powiedzieć, że bardzo fajnie piszesz. Wiem, mogłabym się wysilić opisując wszystko po kolei, ale nie mam już sił. Pisanie nowego oraz przeczytanie tego wyprało mi mózg :P Oczywiście zostaje stałą czytelniczką i czekam na nn! Piszesz rewelacyjnie, tu muszę ci się ukłonić. Styl masz za przeproszeniem ZAJEBISTY, podobnie jak Jessica Lorens powyżej. Nie wiem czemu, ale czytając to opowiadanie uśmiechałam się podobnie jak u niej :P Taka tam ja xd A to morderstwo, to jakieś dla mnie dziwne... Czekam na wyjaśnienia! <3
    No i zapraszam do mnie na nn, który dedykowałam tobie i Jessice
    A oto zachęta:
    " - Kol? – zapytała szukając wzrokiem Mikaelsona.
    - Tak? – wyłonił się znad książki, którą czytał ułożony w stercie poduszek.
    - No nie spodziewałabym się tego po tobie – parsknęła przyklapując na skraju posłania.
    - Czego chciałaś Bennett? – wywrócił oczami zmieniając pozycję, na siedzącą.
    - Znam już odpowiedź – rzekła szeptem po chwili – wiem dlaczego słyszałam twoje myśli – spojrzała na niego pierwszy raz podczas tej rozmowy. Miał potarganą fryzurę, praktycznie „pożerał ją wzrokiem”.
    - Słucham – uśmiechnął się zachęcająco siadając coraz bliżej wiedźmy, speszona zawiesiła oczy na przeciwległej ścianie.
    - To kwestia..."
    http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszam na nn u mnie na all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com/2013/09/rozdzia-xiv.html

    Pozdrawiam ~Vittoria :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam do mnie na nn. pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com
    Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń
  11. Serdecznie zapraszam na czwarty rozdział:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nn, bo czekam i czekam :P
    Ahh i no jeszcze mam coś dla ciebie"
    "Kim jestem? Kim jest ta pospolita wampirzyca. uciekająca przez całe życie? Zakochana za zabój w Stefanie Salvatore. Zawsze gotowa do walki, pewna siebie w stu procentach? Drobna szatynka o wybuchowym charakterku, uparta i stanowcza. Nie wierzę w szczęście, pech, nazwałabym się realistką, która w ogóle nie potrafi przewidywać konsekwencji swoich czynów, no dobrze, nie umiała. Wieki nauczyły mnie jak radzić sobie z życiem, no... do jakiegoś stopnia. Moja przeszłość pytacie?... Zbyt wiele by opowiadać, ale skoro cechuje was cierpliwość? Upiłam się... A reszta? Reszta była, no cóż... Może lepiej zajrzyjcie w moją opowieść aniżeli wyczytujcie suche fakty... Postaram się umilić wam czas... A jeśli mi się to nie uda... Trudno, nie będę po was płakać."

    A oto maleńka zachęta do przeczytania mojego kolejnego bloga.
    Liczę na twą cenną opinię
    http://i-got-lost-on-my-way.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa notka jakoś jutro, nie miałam czasu na to :( Przepraszam! Wszystko nadrobię! Promise :* ~Jasmine Snow

      Usuń