wtorek, 27 sierpnia 2013

23. The end of army story.

Siedziałam tak z podpuchniętymi oczami dobrą godzinę kiedy w końcu postanowiłam wziąć się w garść. Ostrożnie podeszłam do drzwi i nasłuchiwałam. Nie słyszałam żadnych szmerów, rozmów czy kroków... do mojej głowy dostawało się tylko łomotanie mojego serca. Delikatnie otworzyłam drzwi i przez lekką szparkę przejrzałam cały korytarz. Taylera ani śladu, czyli droga wolna. Ostrożnie stawiałam kroki i rozglądałam się przed siebie szukając w ciemności jakiejś sylwetki. Było czysto. Wyprostowałam się i już śmiałym krokiem weszłam do kuchni. Na blacie stała moja butelka, po którą przyszłam trochę wcześniej. Chwyciłam ją i odwróciłam się żeby wrócić do pokoju.
- Jasmine nic Ci nie jest? - spytał zmartwiony głos mężczyzny, którego nie widziałam przez panujący półmrok.
- Wszystko gra. Dzięki. - powiedziałam i szłam dalej.

- Tayler to straszny dupek. Nie zwracaj na niego uwagi. - ciągnął dalej tak jakbym tego nie wiedziała. - Myślę, że Ci po prostu zazdrości, bo my nie robimy nic ciekawego.
Podeszłam bliżej żeby zobaczyć swojego rozmówcę. To był Tayson. Biedak musiał pracować z Taylorem od rana do wieczora. Współczułam mu, ale na pewno nie miał takich akcji codziennie.
- Tayson. Ja tylko się staram być dobrą policjantką. A to, że jestem ze swoim partnerem z pracy o niczym nie świadczy. - próbowałam się wytłumaczyć.
- Ej. Spoko. Nie musisz się tłumaczyć. Wiem, że nie jesteś z tych kobiet. - zrobił cudzysłów palcami.
- Dzięki. Idę spać, dobranoc.
- Trzymaj się.
Już teraz z uniesioną głową szłam prosto przed siebie. Dotarłam do pokoju bez większych problemów. Zamknęłam za sobą drzwi już tak dla bezpieczeństwa. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i nalałam sobie wina. Wróciłam do swojej wygodnej pozycji i przełączyłam kanał. Na szczęście czy nieszczęście trafiłam na horror. Ogólnie nie lubiłam takich gatunków filmów, ale dzisiaj było mi wszystko jedno. Chciałam chodź resztę wieczora spędzić relaksując się przed następnym dniem ciężkiej i żmudnej papierkowej roboty. Fabuła filmu była dosyć oklepana i można było się spodziewać co za chwilę nastąpi, ale dało się oglądać. Pilnowałam żeby mój towarzysz (Pan Kieliszek) nie stał pusty przez dłuższy czas. Akcja się rozkręcała, a ja coraz bardziej się bałam. Podkuliłam nogi i schowałam twarz w poduszce. Miałam gęsią skórkę i nie miałam siły żeby spojrzeć co stanie się z blond bohaterką. I kiedy w telewizji zapanowała cisza ja podskoczyłam na dźwięk smsa.
- No cholera! Kto chce dostać ode mnie przy najbliższej okazji?! - powiedziałam oburzona sama do siebie, bo spanikowałam ze strachu.
Wiadomość była od Dona. Przeczyłam ją na głos żeby jakoś odreagować dźwięki, które dochodziły z filmu.
-
Dzisiaj się nie zobaczymy. Mam tyle roboty, że muszę zostać w biurze. Śpij słodko. Kocham Cię. Don.Skoro musiał zostać w pracy to postanowiłam nie czekać i nie męczyć się dłużej słabym horrorem. Wyłączyłam pospiesznie telewizję i ślamazarnie potoczyłam się w stronę sypialni.

Do pracy przyszłam dosyć wcześnie, ale to tylko dlatego, że miałam dla chłopaków świadka, a po drugiego musiałam zadzwonić i sprowadzić na przesłuchanie. Siedziałam za biurkiem i układałam już wszystkie gotowe raporty w jedną gromadkę i schowałam je do białej teczki. Zdziwiłam się rano, bo wchodząc do biura Dona nie było. Martwiłam się, że tyle pracuje, ale gdyby nie to zawieszenie byłabym z nim w tym momencie... Szukałam kartki z numerem do oficera Sticssona, ale gdzieś go posiałam. Został mi numer do generała, ale dobrze wiedziałam jak skończy się ta rozmowa. Zaklęłam pod nosem i udałam się do Liama. Zapukałam do drzwi jego gabinetu i weszłam do środka.

- Cześć. Masz chwilę? - zapytałam szefa.
- Hej. Jasne. Co Ci potrzeba? - spytał uprzejmie Wolfe.
- Potrzebuje numeru oficera Sticssona. Ja gdzieś zgubiłam, a nie chcesz żebym rozmawiała z generałem. - powiedziałam ironicznym tonem.
- Jasne. Dobrze, że przyszłaś z tym do mnie. Już dzwonię.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Rozmowa Liama z tym całym generałem Maxem przebiegała sprawnie i strasznie sztywno. Może dlatego, że już siebie nie lubili ze względu na mnie. Trochę mnie to martwiło, że moja osoba może wywołać takie niechciane konflikty. Zapisał mi numer na kartce. Kiwnęłam mu tylko głową i wyszłam, bo widać było po nim, że rozmowa jeszcze nie dobiegła końca. Wchodząc do nas chwyciłam prędko za telefon i zadzwoniłam do oficera.
= Oficer Sticsson, słucham. - usłyszałam głos w słuchawce.
- Dzień dobry. Jasmine Snow. Byłam u Pana wczoraj.
= Pamiętam. - powiedział z sarkazmem.
- No co za dupek. - pomyślałam. - Chciałabym Pana zaprosić do nas na przesłuchanie. I spokojnie... - zamyśliłam się. - To nie ja będę Pana przesłuchiwać.
= Bardzo śmieszne. - zaśmiał się wrednie. - W jakiej sprawie?
- W sprawie morderstwa Horatia Caina. Na którą będzie mógł Pan dojechać?
= Na 9 myślę, że najszybciej. Może być?
- Pasuje. Do zobaczenia. - powiedziałam szybko i rozłączyłam się. - Jest! - powiedziałam zadowolona sama do siebie.
Usiadłam przy biurku i czekałam na chłopaków. Martwiłam się, bo dochodziła 8, a ich ani śladu, a ktoś musiał Monicę Blant przesłuchać. Musiałam ponownie udać się do Liama. Byłam tym faktem wkurzona i nieźle poirytowana, bo co to za głupota.. pytać szefa czy można przesłuchać świadka? Tylko u nas takie numery. Ponownie zapukałam do jego drzwi i weszłam do środka.
- Coś jeszcze? - spytał Liam podnosząc wzrok z czytanej gazety.
- Chciałam się zapytać czy jeśli chłopaki nie wrócą to czy mogę przesłuchać świadka. - powiedziałam jednym tchem.
- Jeśli nie wrócą to tak.
- Już wszystko. Przepraszam, że przeszkodziłam. - skinęłam przepraszająco głową i wróciłam do swojego miejsca pracy.
Zajęłam miejsce wpatrując się w zegarek. Z jednej strony chciałabym żeby już wrócili. Nie musiałabym się wtedy męczyć i denerwować, a wiedziałam, że jeśli ta Blant jest rzeczywiście żołnierzem to generał się dowie, że zrobiłam coś więcej niż siedzenie przy biurku. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Dzień dobry. Moje nazwisko Blant. Miałam się stawić na kolejnym przesłuchaniu. - powiedziała kobieta wyraźnie zdenerwowana.
- Dzień dobry. Zapraszam.
Szłam prowadząc kobietę do pokoju przesłuchań. W między czasie próbowałam się dodzwonić do Dona, ale nic z tego. Wysłałam mu tylko smsa, że będę zaraz przesłuchiwać świadka.
- Proszę. - wpuściłam kobietę przodem. - Proszę chwilę poczekać.
Zostawiłam ją na chwilę samą. Musiałam wrócić do gabinetu po dokumenty żeby nie pomylić się z zadawaniu pytań i ich kolejność. Wszystko sobie przygotowałam, więc miało pójść gładko. Wzięłam małą teczkę z papierami i wróciłam do pokoju przesłuchań.
- Nazywam się Jasmin Snow. To ja do Pani dzwoniłam wczoraj. - przedstawiłam się.
- Monica Blant. Już wszystko mówiłam w tej sprawie co wiedziałam. - mówiła pewnie siebie. Postanowiłam to zmienić.
- Monica? A nie Jessica? - spytałam z sarkazmem. - Bo według moich źródeł informacji nazywa się Pani Jessica Monica Blant. Zgadza się?
- Yy.. - jąkała się, a ręce schowała pod stół. - Zgadza się.
- Czemu więc na pierwszym spotkaniu z policjantem Jaredem nie wylegitymowała się Pani prawidłowo?
- Bo nie używam już tego imienia od dłuższego czasu. - uniosła głos.
Dałam jej chwilę na przemyślenie tego co zaraz powie i spojrzałam na telefon. Dostałam wiadomość od Dona.
-
Przytrzymaj ją. Zaraz będziemy. Don.- Za późno. - pomyślałam. - Dobrze... Z jakiego powodu nie używa Pani nieoficjalnie tego imienia? Bo pragnę zauważyć, że w dokumentach są oba imienia. - pokazałam jej kserokopię książeczki wojskowej.
- Skąd to Pani ma? - wrzasnęła przerażona. - Skąd to Pani ma?!
- Dobrze Pani wie. Dobrze skoro już wiemy, że służy Pani w Marynarce Wojennej to może zacznie Pani w końcu składać zeznania zgodne z prawdą? - zamyśliłam się. - Jestem pewna, że zna Pani prawo. - ucięłam zgryźliwie.

- Oczywiście. - przyznała. - Ale ja nie mam z tym nic wspólnego! - ewidentnie miała coś na sumieniu.
- W takim razie proszę zacząć mówić. - odniosłam wrażenie, że ktoś nas podgląda przez lustro weneckie. - Czy znała Pani ofiarę?
- Tak.
- Proszę podać imię i nazwisko.
- Horatio Cain.
- Była Pani świadkiem morderstwa. Wie Pani kto to zrobił?
- Nie. Nie mam pojęcia. Daj mi kobieto spokój! - oburzyła się.
- Muszę uderzyć w czuły punkt... - zamyśliłam się. - A romans z oficerem Sticssonem. To prawda?
- Tak.
- Czy Horatio o nim wiedział?
- Tak. Groził, że o wszystkim poinformuje generała Maxa. A ten wariat od razu by nas zwolnił dyscyplinarnie. W jego jednostce to było niedopuszczalne.
- Mhm. Więc może tak. Zabiliście go razem ze Sticssonem, bo miał was wsypać, co?
- Nie, to nie tak!
- A jak?
- Żądam adwokata.
- Oczywiście. - powiedziałam zadowolona i wyszłam z sali.
Kiedy czekałam tak chwilę na korytarzu z sali obok wychodzili Ryan z Donem. Byli wyraźnie miło zaskoczeni. Cieszyli się, że przyczyniłam się bardziej niż mogłam do tego śledztwa. Byli ze mnie dumni.
- Świetnie ją przycisnęłaś! - powiedział zadowolony Ryan. - Mamy ich.
- Pewnie tak. Mam jeszcze mały plan. Oficer ma być na 9. Jak będzie szedł wypuśćmy ją. Zobaczycie będzie gadać. - mówiłam pewnie.
- Jesteś tego taka pewna. - przyznał Don. - Chcesz tak ryzykować?
- Słuchaj. Nie zdążą niczego ustalić. Mamy szanse. - przekonywałam chłopaków. - Zobaczysz jej reakcje. On i może będzie twardy, ale ona już jest spanikowana.
- Don, Jasmine ma racje. To wyjdzie wszystko właśnie teraz. Trzeba spróbować. - poklepał go po ramieniu Ryan.
- No dobra. Spróbujemy. Ryan Ty wyprowadzisz tą dziewczynę. Ja zagadam ze Sticssonem, a Jasmine robi za obserwatora. Wszystko jasne?
- Jasne. - odpowiedzieliśmy chórem.
Ryan wlazł do środka i czekał na ustalony sygnał od Dona. Ja poszłam sobie po kawę i siadłam z czystymi kartkami (tak dla picu) na krześle na korytarzu. Don co jakiś czas spoglądał na mnie z jak dla mnie nie określonym wyrazem twarzy, nie wiedziałam o co może mu chodzić. Przyssałam się do gorącej kawy. Dzisiaj to moja pierwsza kawa, bo wcześniej nie było na nią czasu. Z kieszeni wyjęłam komórkę i przygotowałam opcję "dyktafon". Teraz pozostało nam tylko czekać. Spojrzałam na Dona, który właśnie skinął głową. To był sygnał, że drugi podejrzany właśnie idzie. Skupiłam się na białych kartkach i włączyłam dyktafon. Słyszałam ich rozmowę.
- Dzień dobry. Jestem. - mówił oficer. - Nie mam za wiele czasu, za godzinę mam szkolenie.
- Jasne. Nie ma problemu, zapraszam.
Na te słowa właśnie z pokoju przesłuchań wychodził Ryan z Panią Blant. Spojrzeli na siebie znacząco. Wiedziałam, że zaraz coś się będzie dziać i nie myliłam się. Blondynce rozwiązał się język.
- Robert ja im nic nie mówiłam! Przysięgam. Byłam cicho. Damy radę, a generał się o nas nie dowie! - krzyczała i wyrywała się z rąk Ryana.
- Kim jest ta kobieta? - spytał oficer Dona.
- Robert nie zgrywaj głupka! Będziemy razem! - krzyczała ze łzami w oczach kobieta.
- Weź się kurwa zamknij! Wszystko się sypie przez Ciebie! - krzyczał wściekły oficer. - To ona go zabiła! Chciała być ze mną, a to zabronione w jednostce! To ona!
- Słucham?! Kto mu podał morfinę?! Wsadził do samochodu! Jesteś gnojem! Pociągnę Cię za sobą!!! - broniła się tym co już jej zostało... prawdą.
- Zamknij się!
- Nie! Ja miałam go tylko zwabić. To Ty zrobiłeś brudną resztę. A przyglądałam się, bo nie wiedziałam o co mu chodzi... Miał schować samochód wśród drzew, jak będzie po wszystkim, ale spanikował.. jak zawsze! - płakała Blant. - Zabierzcie mnie od niego. Ja go kochałam, a on.. zabierzcie mnie stąd.
- Suka! Zobaczysz... jeszcze Ci pokaże! - wrzeszczał Sticsson na całe gardło. - I tak nie macie dowodów na tę rozmowę. Kto wam uwierzy? - triumfował.
- Jasmine nagrałaś? - spytał zadowolony Don.
- Tak. Mam wszystko. - powiedziałam wstając z krzesła pokazując mu komórkę z dyktafonem.
- Swoje prawa znasz. - powiedział Don. - Długo, ale to długo posiedzisz w pierdlu!
- Idź do piekła wredna Snow! Kurwo!! Ciebie też dopadnę!!! - krzyczał już z daleka.
Stałam tak osamotniona na środku korytarza. Tak, więc te ślepe morderstwo było tylko po to, żeby utrzymać posadę w pracy. Do czego w dzisiejszym świecie dochodzi? Wróciłam do biurka, usiadłam i nabrałam sporo powietrza po czym pomału je wypuściłam. Już po wszystkim i będę mogła spokojnie wrócić do pracy.
- Świetna robota! Miałaś nosa. - pochwalił mnie Don. - Gratulacje! Rozwiązałaś sprawę.

- Daj spokój. Też dużo zrobiliście. - powiedziałam szczerze. - Ale już nie chcę siedzieć przy biurku. Chcę oficjalnie wrócić do pracy. - na te słowa dołączył do nas Liam.
- Jasmine zaraz będzie tu generał. - powiedział zadowolony Liam. - Gratulacje rozwiązania sprawy.
- A ten czego tu chce? - spytałam oburzona.
- Zobaczysz. - powiedział krótko i wyszedł.
- Świetnie. Najgorsze jeszcze przed nami. - podeszłam zrezygnowana do Dona i przytuliłam się. - W razie czego będę biła. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Ja Ci tam pozwalam. - zaśmiał się Payne.
- Na co? - wszedł generał.
- Na nic. - powiedziałam krótko.
- Pragnę Pani podziękować za rozwiązanie sprawy. Biuro wojskowe wszystkim się zajmie jeśli chodzi o tę dwójkę. Gratuluję rozwiązania sprawy i przepraszam za zawieszenie Pani w obowiązkach. - wyciągnął do mnie rękę.
- Yy. Dziękuje. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- A teraz wybaczcie, ale muszę ich zabrać. Miłego dnia. - powiedział i wyszedł.
- To koniec. - powiedział Don. - Zaproszę wszystkich do nas na ucztę, co Ty na to?
- Do nas? Do mnie chyba, bo u Ciebie jest bałagan. - zaśmiałam się. - Ale można ich zaprosić na małe co nie co.
- No właśnie. - pocałował mnie namiętnie.
Spojrzałam mu głęboko w oczy. Był wszystkim tym czego pragnęłam. Opoką, przyjacielem, kochankiem. Niczego więcej do szczęścia mi nie brakowało. Miałam przy sobie wspaniałego faceta, cudownych przyjaciół i oficjalnie zostałam przywrócona do pracy. Tylko się cieszyć!
***
Hej! Nareszcie zakończyłam tą sprawę! Nie wiecie ile sprawiała mi ona kłopotów, w pewnym momencie miałam tyle wersji, że zwariowałam :D Dużo dialogów, ale mam nadzieję, że się spodoba. Notkę dedykuję Jessice Lorens :* To właśnie ona co jakiś czas stawia mnie na nogi! Dziękuje Ci kochana ;* No i jak spędzacie ostatnie chwile wakacji? Pozdrawiam!!

12 komentarzy:

  1. Aaaaa!! Dedykacja!!! :D :* Fajnie, że to wszystko się już skończyło i Jasmine może wrócić do pracy :) W ogóle zaskoczyły mnie przeprosiny generała- tego się nie spodziewałam :D No i czekam na kolejną akcję!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ślicznie za komentarz na moim blogu [sigyn-ostergaard.blogspot.com]! Niezmiernie cieszę się, że podobał Ci się rozdział - będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcesz przeczytać też kolejne, kiedy już je dodam.
    Z chęcią zapoznam się z Twoim tekstem, jednak naprawdę nie potrafię powiedzieć, kiedy przeczytam całość - cierpię niestety na chroniczny brak czasu przez wzgląd na miliard dodatkowych zajęć, nawet w wakacje. Postaram się w każdym razie wypowiedzieć pod wcześniejszymi rozdziałami, może nie wszystkimi, ale przynajmniej pod niektórymi - naprawdę nie wiem, kiedy dam radę być z tekstem na bieżąco. Odezwę się w każdym razie w ciągu najbliższych kilku dni. Chciałam tylko dać znać, że jestem i nie zignorowałam zaproszenia ;)
    Pozdrawiam,
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz ciekawy pomysł. Widać, że się starasz i lubisz piszać ;)
    Pozdrawiam Amy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz ciekawiej. Dobrze ze to juz koniec tej sprawy i ze jasmine wrocila do tego co lubi.
    Czekam na nn. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli masz chwilkę czasu, to chciałabym serdecznie zaprosić na nowy rozdział na sigyn-ostergaard.blogspot.com :)
    (Nie zauważyłam zakładki do spamu, więc pozwoliłam sobie zostawić informację tutaj - mam nadzieje, że nie będziesz mi miała za złe :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zła, coś Ty! Specjalnie nie tworzyłam żadnej zakładki, bo wiem, że mało bym tam zaglądała. A mimo wszystko lubię być na bieżąco :)

      Usuń
  6. Widzę,że nie masz strony spam,więc piszę tutaj. Napisałaś, że czekasz na następną notkę. Już jest chciałam cię o niej poinformować. Bardzo Cię przepraszam za spam.
    Pozdrawiam Amy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Pracuję nad tym, moje Drogie Panie :)
      Proszę tylko o cierpliwość.

      Usuń