niedziela, 28 lipca 2013

18. Ważne, że sprawa już zamknięta.

Próbowałam otworzyć oczy, ale za każdym razem kiedy je otwierałam widziałam tak jasne światło, że szybko rezygnowałam. Spróbowałam tak kilka razy, aż w końcu mi się udało. Pierwsze co widziałam to sufit, który był tak oświetlony dwoma lampami, że nie miałam siły się dłużej na niego patrzeć. Potem rzuciłam spojrzenie na boki miejsca, w którym się znajdowałam. Wszystko jest białe i takie czyste... Usiadłam na łóżku i właśnie w tej chwili doszłam do wniosku, że znajduję się w jakimś szpitalu. Boje się szpitali, więc w pośpiechu wstałam i odczepiłam wszystkie kabelki, które były do mnie przyczepione. Podeszłam do drzwi w nadziei, że to tylko zły sen i szybciej stąd wyjdę, a jeszcze po drodze nie spotkam żadnego okropnego lekarza.
- A pani dokąd się wybiera?
Odwróciłam się spanikowana, że to jednak nie jest sen. Stała już teraz przede mną pielęgniarka, która jak widać nie była zadowolona z tego, że opuściłam swoją salę. Zaprowadziła mnie z powrotem, po czym wyszła.. chyba po lekarza. Stałam obok łóżka wyglądając przez okno. Nie mogłam siedzieć, bo każdy skłon lub zgięcie mojego brzucha wywoływało olbrzymi ból, który bardzo mi przeszkadzał. A nie chciałam dać po sobie znać, że mnie coś boli, bo chciałam wyjść już tego miejsca. Wróciła pielęgniarka.
- Proszę się położyć, pani Snow. Zaraz przyjdzie lekarz i panią zbada. - powiedziała poprawiając kabelki.
- Gdzie jest Don? - spytałam trochę spanikowana.
- Już do niego zadzwoniłam, jest już w drodze.
Leżąc czekałam na lekarza. Pielęgniarka po poprawieniu wszystkie wyszła, a ja dalej czekałam na lekarza. Najgorsze było to, że nie chciało mi się leżeć, ale z racji tego, że zaraz ma przyjść lekarz nie chciałam wstawać. Czekałam i czekałam, aż w końcu dotarł do mnie mój ukochany.
- Don! Nareszcie! Co tak długo? - podniosłam się na łóżku, ale zaraz tego pożałowałam.
- No już jestem. Było jeszcze kilka przesłuchań co do sprawy Mellisy, a potem dużo papierkowej roboty. Jak się czujesz? - pytał z troską przysiadając na moim szpitalnym łożu.
- Źle. Nie lubię szpitali i chce stąd wyjść. I czekam na lekarza już dłuższy czas a go nie ma...
- Ej spokojnie! Zaraz stąd wyjdziesz. Tylko wiesz, że kolejny raz zostałaś ranna w brzuch. Zobaczysz, że na brzuszek będziesz teraz bardzo uważać.
- Dobrze.. Ale chce stąd wyjść i wrócić do pracy.
- Jak zwykle jesteś uparta. - zaśmiał się.
Don już się schylał żeby mnie pocałować i akurat w tym romantycznym momencie do sali wszedł lekarz. Na moje oko był strasznie młody co jeszcze bardziej mnie przeraziło, że komuś tak młodemu powierzam swoje życie. Don musiał wstać i odsunąć się od łóżka, gdyż młodziutki pan doktor potrzebował miejsca.
- A więc jak się pani czuje? - spytał.
- A może powie mi pan jak się nazywa? - zapytałam podirytowana.
- Dylan. Proszę panią jestem bardzo dobry w swoim fachu, proszę mi zaufać.
- Oczywiście. Boli mnie brzuch przy każdym podnoszeniu. To normalne?
- Dokładnie tak. I tak będzie przez pewien czas. Poza tym radzę pani na siebie uważać. To już drugi postrzał w brzuch..
- Jestem policjantką, znam te ryzyko. - przerwałam lekarzowi.
- Rozumiem, ale powinna pani o siebie bardziej dbać. Jest coś takiego jak kamizelką kuloodporna. Chyba czas zacząć z niej skorzystać. - powiedział pewnie. - Chce się pani wypisać?
- Tak. I to jak najszybciej.
- Dobrze, zaraz przyniosę papiery i będzie pani wolna.
- Dziękujemy. - powiedział Don.
Lekarz wyszedł, a ja znowu miałam odrobinę prywatności. Don doskonale wiedział jak reaguję na lekarzy, szpitale i inne osoby związane z leczeniem. Jednak upomniał mnie, że mogłabym być bardziej grzeczna jeśli chodzi o rozmowę z Dylanem. Oboje widzieliśmy, że chłopak na prawdę się stara i jest pewny tego co robi. Po kilku minutach wparowała do nas pielęgniarka wręczając nam kilka papierów do wypełnienia. Don pomógł mi je wypisywać, żeby poszło szybciej, po czym odniósł je do recepcji. Zostałam sama, więc w tym czasie postanowiłam się szybko ubrać w swoje ciuchy. Założyłam spódniczkę i luźniejszą bluzkę żeby nie było widać opatrunku. Do tego założyłam jeansową kurteczkę i byłam gotowa do wyjścia. Obcasy musiałam sobie podarować, więc w trampkach wyglądałam troszkę jak uczennica, a do tego dodać mój niski wzrost.. to nastolatka jak się patrzy. Sprawdziłam jeszcze zawartość torebki, bo szukałam telefonu. Chciałam dać znać Natalii. Chciałam się zobaczyć z nimi wszystkimi, a do tego chciałam pomachać Mii na lotnisku. Kiedy tak myślałam jak to rozplanować przyszedł Don.
- Kochanie chcę jechać na lotnisko pomachać Mii. - powiedziałam.
- Dobrze, ale teraz?
- Tak. A o której ona wylatuje?
- Za 2 godziny. No dobrze, ale wiesz, że masz na siebie uważać. - pogroził mi palcem.
- Tak wiem.
Pocałowałam go w policzek, złapałam za rękę i z uśmiechem na twarzy opuściłam szpitalny pokój. Don dotrzymywał mi kroku, ale śmiał się ze mnie, że tak pędzę w stronę wyjścia. Przepuścił mnie w drzwiach wyjściowych, wyszłam i zatrzymałam się przed schodami. Złapałam dużo, dużo świeżego powietrza w na prawdę piękne po południe. Don podszedł do mnie i pocałował mnie namiętnie. Podczas naszego miłosnego uniesienia usłyszałam brawa. Odsunęłam się od ukochanego żeby zobaczyć o co chodzi. Stała tam Natalia z Ryanem głośno klaszcząc na nasz widok. Podbiegłam do nich i przytuliłam mocno. Brakowało mi tej pary. Don do nas doszedł i w radosnych nastrojach udaliśmy się do hummera, bo chciałam pomachać Mii.

Szukałam dziewczyny wśród tłumu na lotnisku. Fakt, że to wylotu została godzina, ale gdzieś jeszcze musiała tu być. Szliśmy w stronę bramek, bo już tylko tam można spotkać tłum ludzi oczekujących na samolot. W końcu ją zauważyłam. Stała wśród tłumu, uśmiechnięta. Pewnie cieszyła się, że rusza dalej po tym wszystkim co ją tutaj spotkało. Podeszliśmy do niej wszyscy razem, ale to tak na prawdę ja zaczęłam rozmowę. Mimo tych złych chwil w Los Angeles złapałam z nią najlepszy kontakt.
- Mia! Gdzie wylatujesz? - spytałam podekscytowana szczęściem dziewczyny.
- Cześć wszystkim! Mellisa chciała zawsze odwiedzić Nowy Jork. Tam też się wybieram... dla niej. - powiedziała.
- To super. Pamiętaj żeby zajrzeć tam do największego butiku na świecie. - powiedziała Natalia. - Po budynku poznasz, że to właśnie ten.
- Jasne dzięki. - uśmiechała się. - A co was tu sprowadza?
- Myślałaś, że wylecisz tak bez pożegnania? - spytałam zasmucona.
- Nie chciałam sprawiać kłopotów. Ale wiecie.. bardzo mi miło, że ktoś mi pomacha i życzy mi miłego lotu. - powiedziała.
- Jasmine nalegała odkąd dowiedziała się, że może już się wypisać ze szpitala. - powiedział Don. - Chciałaby żebyś zapomniała o przykrościach i ruszyła na nowo poznawać życie.
- Tylko uważaj na siebie. - wtrącił Ryan przytulając Natalię.
- Dokładnie. - powiedziałam. - Dbaj o siebie i napisz coś czasem do mnie. Numer masz.
Nasza rozmowa trwała jeszcze jakiś czas, ale kiedy zaczynało być na prawdę miło i wesoło zaczęli zapraszać pasażerów w stronę wejścia do samolotu. Odprawa się już kończyła, więc teraz był czas na pożegnanie się. Wszyscy się już pożegnali tylko ja zostałam na koniec. Przytuliłam Mię i do ucha powiedziałam jej wszystko co chciałam. Tak bardzo cieszyłam się, że zacznie od początku, że wszystko się jej jakoś ułoży.
- Dziękuje Ci za wszystko Jasmine. - powiedziała. - Muszę już iść.
- Uważaj na siebie! - powiedziałam machając do niej.
Odwróciła się i szła pewnym krokiem przed siebie. Przytuliłam się do Payna. Smutno mi było, że Mia odchodzi, ale z drugiej strony cieszyłam się, że chce iść dalej. Wtedy właśnie odwróciła się twarzą do nas i z oddali krzyknęła.
- Don masz o nią dbać!
Don tylko jej pomachał, dając w ten sposób znać, że rozumie. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej. Byłam bezpieczna w jego ramionach. A Mia w końcu znajdzie sobie kogoś przy kim będzie sobą i będzie się czuła tak samo jak ja w tej chwili. Widzieliśmy jak wsiada do samolotu przez szybę. Czekaliśmy tak długo aż wystartuje. Kiedy odleciał poczekaliśmy jeszcze trochę, a potem poszliśmy w stronę parkingu.
- To co? Może jakaś knajpka? - zaproponował Ryan.
- Jesteśmy jak najbardziej za. - powiedział Don.
- Kochanie mnie pytać dwa razy nie musisz. - powiedziała Natalia.
I tak roześmiani pojechaliśmy do ulubionej knajpki Natalii i Ryana.  
***
Hej! I jak wam się podoba ostatnia już część z serii śledztwa w sprawie Mellisy? Ja powoli zaczynam myśleć nad następna sprawą. A jak mijają wam wakacje? Bo w Trójmieście jest piękna pogoda, przy której tak na prawdę można robić wszystko. Ostatnio byłam na weselu i się trochę wyszalałam. Co najlepsze jeszcze dwa tygodnie i idę na następne :p Próbuje skupić się na jakieś fajnej muzyce, a słyszę tylko świerszcze za oknem :o :) Pozdrawiam! :*

wtorek, 23 lipca 2013

17. Jeszcze Ci pokażę.

Byłam taka zdenerwowana nowymi faktami, że nie potrafiłam nawet rozmawiać z Donem. Jechaliśmy autem w głuchej ciszy, w tle leciała jakaś smutna piosenka, a w dodatku zaczął padać deszcz. Pogoda pierwsza klasa! Po dłuższym czasie udało nam się dojechać na uniwersytet. Wysiadłam i podbiegłam do Dona. Złapałam go za rękę i już razem pobiegliśmy w stronę głównego wejścia. Przy wejściu pokazaliśmy ochronie odznaki i grzecznie wypytaliśmy o profesora McDylana. Oczywiście nie wiem czemu, ale ochroniarz uważał, że to bardzo dobry człowiek, który jest dobrze wychowany i pomaga zawsze każdemu, kto poprosi go o pomoc.
- Dziękujemy bardzo. - wyrwał mnie z zamyślenia głos Dona.
Poszłam za nim do windy. Jechaliśmy na drugie piętro, więc gdzieś pewnie tam mieściła się jego sala. Don dalej się do mnie nie odzywał. Chodź znaliśmy się stosunkowo krótko miałam dziwne wrażenie, że nasza znajomość trwa całe życie. Wysiadłam z windy tuż przed Donem, ale i tak musiałam się go pilnować, on słuchał ochroniarza, więc wiedział dokąd mamy iść. Zatrzymaliśmy się przed salą 213. Chcieliśmy wejść do środka, ale akurat młodzież się pakowała, więc poczekaliśmy jeszcze trochę. Kiedy wszyscy opuścili salę weszliśmy do środka. Don zamknął za nami drzwi, a ja podeszłam do mężczyzny w średnim wieku i pokazałam mu odznakę.
- Dzień dobry, a państwo w jakiej sprawie?
- Witamy. Pewnie pamięta pan dziewczynę o imieniu Mellisa, na której przeprowadziłeś operację usunięcia organów! - powiedziałam.
Mężczyzna podszedł wściekły do okna, ale nie wydał z siebie ani jednego dźwięku. Czekaliśmy, w końcu zacznie śpiewać, bo widać było po jego minie, że męczy go poczucie winy. I miałam rację po chwili zaczął gadać.
- Tak to byłem ja, ale on groził mojej rodzinie! Przyłożył lufę pistoletu do głowy mojej żony, co miałem zrobić?! Dać ją zabić?! Na moich oczach!! - krzyczał wściekły cały czas wpatrzony w okno.
- Kto kazał to panu zrobić?
- Nie wiem. Nazywał się Cain i nic więcej o sobie nie mówił. On tą młodą dziewczynę czymś odurzył, a mi kazał dokończyć resztę. Co miałem zrobić?! Powiedzcie mi!
- Zabieramy pana na przesłuchanie. Wyjdzie pan sam czy założyć panu kajdanki? - pokazałam na srebrne bransolety.

Czas mijał na prawdę szybko. Ryanowi w końcu udało się ustalić właściciela samochodu przy którym Mia rozmawiała z tajemniczym mężczyzną. Do tego wcześniejszy zatrzymany Jack podał nam rysopis Caina, ale musieliśmy to jeszcze potwierdzić zeznaniami i pamięcią profesora. Natalia późnym po południem przyniosła nam cenną informację, że ostatecznego śmiertelnego ciosu nie wymierzył jej kierowca Jack. I tak byłam na niego wściekła, że był przy tym wszystkim, a nie zareagował tak jak powinien. Ale reszta należy już do sądu i ławy przysięgłych.
- Słuchajcie! - powiedział podekscytowany Jared. - Mam newsa! Znaleziono ten samochód Jacka, który należał do Caina. Jest co prawda spalony, ale może uda się nam coś znaleźć.
- Świetna robota. Zajmij się tym z Ryanem i technikami. - powiedział Don.
Chłopaki bez żadnego marudzenia zabrali się do pracy. Natalia siedziała tak przy biurku Ryana i myślała, ale nie chciałam się w to mieszać. Bardzo ją lubiłam, ale nie umiałam rozmawiać o problemach innych ludzi. To było dla mnie trudne, ale starałam się jak mogłam. Po dłuższej chwili Natalia powiedziała, że pójdzie sprawić jeszcze raz ślady z ciała zamordowanej dziewczyny i da nam znać jeśli znajdzie coś nowego. Don siedział i szukał coś w komputerze, a ja przeszłam się do Mii.
- Cześć Mia. Jak się czujesz? - spytałam z troską.
- Hej. Jest lepiej. Złapaliście ich? - zapytała.
- Mamy już potwornego lekarza i kierowcę. Poszukujemy Caina.
- Zapłaci za to? Chce żeby dostał najsurowszą karę jaką tylko można dać takiemu draniowi!
- Mia spokojnie. Sąd wyda sprawiedliwy wyrok dla nich wszystkich. Muszę iść, może pomogę w czymś detektywowi Paynowi. Trzymaj się.
- Dzięki.
Wyszłam z pokoju od Mii i szybko pobiegłam do Dona. Tylko po sygnale od niego na komórkę mogłam się domyślić, że coś znalazł.
- Don co jest? - spytałam.
- Mamy Caina.
- No co Ty! Jedziemy!
Wybiegliśmy z budynku jak oparzeni. Nie było czasu żeby przemyśleć to i owo, bo w nas się dosłownie gotowało, żeby dać temu bydlakowi w kość. Byliśmy u niego w może 15 minut, po czym wyjęliśmy broń i sprawdziliśmy teren.
- Czysto! - powiedziałam po czym weszłam przez frontowe drzwi do środka.
Dom był mały i skromnie urządzony. Don pokazał mi, że mam sprawdzić górę, a on sprawdzi cały dół. Nie sprzeciwiałam się. Pomału i ostrożnie po schodach szłam w górę sprawdzając co chwilę czy u Dona wszystko dobrze. Usłyszałam jakiś hałas w pokoju po prawej stronie. Nie patrzyłam na ostrożność i bezpieczeństwo. Chciałam go tylko złapać... Wbiegłam do pokoju i wycelowałam. Nie było go. Wtedy z zaskoczenia oberwałam jakimś kijem po rękach. Bolało.. broń wypadła mi z rąk i potoczyła się w stronę okna. Chciałam ją złapać, ale mężczyzna był silniejszy. Zaczął mnie okładać pięściami, ale nie dałam się. Obronę miałam opanowaną do perfekcji. Strzeliłam mu w twarz lewy sierpowy przez co Cain zatoczył się pod okno. Słyszałam jak Don coś do mnie krzyczy. Mężczyzna otworzył okno, spojrzał się na mnie i wyskoczył.
- Don! Wyskoczył. Ogród! - krzyczałam po czym podniosłam broń.
Kroki w domu ucichły co znaczyło, że Don wybiegł na przeciw niego. Wychyliłam się przez okno. Przeraziłam się wysokością, chodź nie było wcale wysoko, ale mój lęk dawał po sobie znać. Weszłam na parapet i wyskoczyłam za nim. Ostrożnie się rozglądałam i pomału szłam przed siebie.
- Snow! Tutaj!
Usłyszałam głos Dona. Kiedy dobiegłam do niego miał wymierzoną lufę swojej własnej broni w skroń. Zamarłam.
- No podejdź tylko a rozwalę mu łeb! - krzyczał Cain.
- Cain spokojnie. Odłóż broń i oddaj się w ręce policji. Tylko tak sobie pomożesz. - powiedziałam przekonująco.
- Chyba śnisz maleńka!
Podeszłam blisko, ale mężczyzna odbezpieczył broń.
- I co teraz?! - powiedział kpiąco. - Chcesz żeby zginął?
Tak na prawdę nie wiedziałam co mam robić. Jako policjant wiedziałam, że muszę uratować swojego partnera przy czym muszę zostawić Caina przy życiu. Wahałam się.
- Snow strzelaj! - powiedział Don.
Nie zostało mi nic innego niż mu zaufać. Wycelowałam i wystrzeliłam. Postrzeliłam go w ramię, ale to ułatwiło zadanie Paynowi. Wziął obrócił się i szybko go pokonał ostatecznym ciosem w brzuch. Cain leżał i zwijał się na chodniku. Chciałam założyć mu kajdanki, ale siła miłości była wyższa. Podbiegłam i przytuliłam się do Dona. Byłam taka szczęśliwa, że nic mu nie jest. Pocałowałam go czule, zapominając, że morderca leży obok i zwija się z bólu.
- To jeszcze nie koniec! - powiedział chwytając broń w ręce.
Odepchnęłam Dona z linii strzału. Odbezpieczyłam swoją i usłyszałam strzał. A potem słyszałam tylko echo gdzieś daleko w mojej głowie.. i czułam ciepłą plamę na brzuchu. Osunęłam się na ziemię zamykając oczy...
***
Hej! Co tam? Dawno nie pisałam, ale było to spowodowane brakiem czasu. Tyle miałam do zrobienia, że brakowało mi nawet czasu dla samej siebie. Na szczęście dzisiaj udało mi się napisać nową część i trochę odpocząć. Mam nadzieję, że się podoba :) No cóż, miłego wieczorku!
Pozdrawiam! :*

czwartek, 18 lipca 2013

16. Znam Cię na pamięć..

Droga minęła nam bardzo szybko, nawet nie bardzo mogłam się zastanowić jak to zrobić żeby dziewczyna była bezpieczna. Spotkanie z tym młodym człowiekiem mogłoby być dla niej na prawdę bolesnym doświadczeniem. Kiedy byliśmy już nie miejscu wzięłam Mię pod rękę i szłam z nią prosto przed siebie. Don poleciał na przód żeby wszystko przygotować jeśli chodziło o całe przesłuchanie. Z Mią postałam chwilę przy barze w budynku i czekałyśmy już teraz na znak od Dona, że wszystko jest gotowe.
- Mia jeśli to Cię przewyższa mów śmiało. Ja Ciebie zrozumiem...
- Nie wycofam się. On pomagał przy zamordowaniu mojej siostry. Mam ochotę go zabić. - mówiła przez zaciśnięte zęby.
- Nie możesz tak mówić. Nie wolno samemu wymierzać sprawiedliwości. Od tego jest sąd i ława przysięgłych. Zaufaj im.
- I co? I po 25 latach będzie sobie dalej chodził po świecie? - oburzyła się. - Dla takich to od razu kara śmierci.
- Rozumiem Twój gniew, ale wierz mi... śmierć niczego nie zmieni.
Po naszej krótkiej rozmowie na temat kary śmierci zadzwonił telefon. Był to Payne z informacją, że wszystko gotowe i czekają w pokoju nr 8. Przekazałam zaraz tą informację Mii i poszłyśmy do windy. Panowała między nami przerażająca cisza, chciałam jej jakoś pomóc, ale za każdym razem kiedy próbowałam rozluźnić atmosferę ściskała ręce aż bielały jej kostki. Prowadziłam ją pewnie co chwila sprawdzając czy między pokojami, w holu nie stoi nikt podejrzany. Wprowadziłam ją do pokoju nr 8. W pokoju stał policjant w mundurze i jeden w cywilu. Patrzyli się na nas spode łba, ale dałam sobie z nimi radę przycinając ich żarciki, które były nie na miejscu. Mia stała twarzą do drzwi, wyglądała na przestraszoną, ale nie chciała uciekać. Wydawało mi się, że po prostu wrogie spojrzenie chciała zostawić dla tajemniczego mężczyzny. Don wszedł do nas i wyszeptał mi na ucho, że ich idą. Do pokoju weszło czterech bardzo podobnych do siebie mężczyzn. Każdy z nich trzymał przed sobą karton z numerem.
- Mia możesz się im przyjrzeć? Oni Ciebie nie widzą i wiedz, że masz czas, nie musimy się nigdzie spieszyć. Bądź pewna. - powiedziałam spokojnie.
- Dobrze.
Dziewczyna obróciła się i teraz stała twarzą w twarz z tymi ludźmi. Nie wiedziała kim oni są, nie znała ich tożsamości, ale szukała czegoś znajomego. Na jej twarzy dało się zobaczyć pełne skupienie.
- Mogą stanąć profilem? - spytała dziewczyna.
- Jasne. - powiedział spokojnie Payne.
Policjant w cywilu nacisnął jakiś guzik przy ścianie i do mikrofonu powiedział co panowie za lustrem weneckim mają zrobić. Po dosłownie chwili wszyscy stali już do nas prawym profilem. Mia podeszła bliżej. Na każdego z nich przeznaczyła na oko tyle samo czasu. Chodziła i przyglądała im się dokładnie. Widziałam po jej spojrzeniu, że chciała nam pomóc a co najważniejsze chciała być pewna swojej podjętej decyzji.
- Czy mogą jeszcze raz stanąć tak jak przedtem?
- Nie ma problemu. - powiedział Don.
Po chwili panowie znowu patrzyli się przed siebie. Ja już wybrałam tego, który według mnie pomógł przy zabójstwie, ale czekaliśmy wszyscy w ciszy aż odezwie się dziewczyna. To jej zdanie liczyło się najbardziej. Nikt jej nie popędzał i nie stresował niepotrzebnymi pytaniami bądź uwagami.
- To ten z numerem trzy. - powiedziała pewnie dziewczyna. - Nie mam pojęcia jak się nazywa, ale to na pewno on. Ma charakterystyczne znamię na szyi po prawej stronie.
- Dziękujemy Mia. Spisałaś się rewelacyjnie. - powiedziałam.
- Jasmine weź moje auto i odwieź ją do nas, tam będzie bezpieczna a potem wróć tu i go sobie przesłuchamy. - powiedział stanowczo mój ukochany.
- Jasne. Będę za góra 30 minut.
Po tych słowach policjanci opuścili pokój razem z nami. Wzięłam Mię pod rękę. Chciała być twarda i wychodziło jej dopóki nie wsiadłyśmy do auta. Dziewczyna rozpłakała mi się, ale nie chciałam jej pocieszać. W takich chwilach słowa "będzie dobrze" nie wiele pomagają. Trasa mijała nam w milczeniu, a kiedy dojechałyśmy na miejsce Mia poprawiła lekki makijaż i pewnie szła przed siebie. Poprosiłam Ryana o odeskortowanie jej do pokoju i o ochronę dla niej, po czym ja szybko ruszyłam z powrotem do Dona. W między czasie odebrałam też telefon od Natalii, z którego dowiedziałam się, że niechcący przeoczyła znaczący ślad na ciele ofiary. Był to fragment naskórka, a więc było to DNA. Miałam je pobrać od tego mężczyzny.

- Don już jestem! - powiedziałam zadyszana.
- Co Ty taka zabiegana?
- Biegłam po schodach, bo winda chwilowo ma awarię. Idziemy do tego gnoja? Mam ochotę mu...
- Jas spokojnie. Przesłuchamy go jak należy. - przerwał mi.
- Dobrze... Natalia prosiła o próbkę DNA.
- Da się zrobić.
Szłam za Donem w stronę innego pokoju przesłuchań. W sumie na tym komisariacie byłam po raz pierwszy, więc pewniej czułam się bliżej ukochanego. Trochę się stresowałam, ale było to spowodowane moimi emocjami jakie się we mnie gotowały. Nie chciałam być miła i uprzejma. Chciałam mu przywalić tak mocno w twarz ile tylko miałabym siły w ręku. Przed drzwiami wyrzuciłam z głowy te kuszące myśli i weszłam do środka. Mężczyzna w pokoju czekał na nas w dosyć swobodnej pozycji.
- Jeszcze nie wiesz czego możesz się spodziewać. - powiedziałam w myślach. - Dzień dobry. Detektyw Don Payne i Jasmine Snow. Wie pan czemu się tu znajduje? - zapytałam, byłam grzeczna.
- No właśnie nie do końca? Kolejny mandat? - spytał kpiąco podejrzany.
- Słuchaj nie z nami te numery! - uniosłam głos. - Znasz Mię Montenegro i jej siostrę Miellisę? Przyjechały do nas z Teksasu. Przypominasz coś sobie?
- Nie znam tych dziewczyn.
Starał się mówić pewnie, ale jego głos lekko drżał do tego zaczął bawić się palcami i schował ręce pod blat stołu. Don dał mi prowadzić przesłuchanie, więc przejęłam inicjatywę.
- Tak, a ja myślę jednak inaczej. Jedna z nich żyję i doskonale Ciebie pamięta.
Teraz zrobił się nerwowy, zaczął mnie obrażać.
- Kolego trochę grzeczniej. - wtrącił się Don.
- A więc wróćmy do rozmowy.. Mia i Mellisa. Znasz je? A Cain?
- Skąd o nim wiecie? - podniósł się z krzesła.
- A to jednak je pamiętasz... Facet możesz dostać dożywocie za tą masakrę lepiej zacznij gadać! Tylko to może Ci pomóc... - mówiłam w miarę spokojnie.
- Bo co laluniu?
Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Nie wiedziałam jak postąpić w takiej sytuacji, ale uznałam to za napaść na funkcjonariusza, dlatego też szybko i z całej siły wykręciłam mu rękę i walnęłam nią jeszcze z całych sił w stół.
- Jesteś walnięta?! Chcesz mnie zabić?
- Czynna napaść na policjanta. Już mamy Ciebie za co wsadzić.
W torebce zaczęłam szukać kosmetyczki. Potrzebowałam jego DNA dla Natalii... Znalazłam wacik. Wyjęłam go z torebki i pokazałam podejrzanemu.
- Zrobisz to sam czy mam Ci pomóc? - zapytałam.
- Mam się przypudrować czy zmyć mój makijaż? - zapytał z sarkazmem.
Wstałam i podeszłam do niego blisko. Nie chciał za nic otworzyć ust, więc walnęłam go z całych sił w piszczel. Krzyknął i w tym czasie szybko pobrałam próbkę śliny z jego ust.
- Dziękuje. - powiedziałam uprzejmie z uśmieszkiem. - Będziesz współpracował czy chcesz siedzieć sam za to wszystko? - dałam mu ostatnią szansę.
- Jak to sam? To nie tylko Cain jest w to zamieszany! - zaśmiał się, a ja się wkurzyłam.
- Jak to? - powiedział ostro Don. - Kogo zatrudnił?
- Nie wiem robiłem za kierowcę... Caine nigdy mi się nie pokazał. Zawsze jak wsiadał do auta to ja miałem mu coś przynieść i nie spotkałem go osobiście. Jak powiem jak nazywał się lekarz, będę miał lżejszy wyrok, bo...
- Jeżeli się na pewno postarasz... - ucięłam.
- Dobra. Lekarz nazywa się Taylor McDylan. Z tego co wiem nie jest chirurgiem.
- Gdzie możemy go znaleźć? - spytał Don.
- Na uniwersytecie stanowym. Wykłada jakiś dziwnie nazywający się przedmiot.
- Dobra, trochę się podratowałeś. Ale i tak pójdziesz siedzieć za współudział. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Don po chwili zrobił to samo. Policja dostała rozkaz wprowadzenia go do celi i pilnowania do wyjaśnienia sprawy. My natomiast jechaliśmy co sił do naszego biura, bo musiałam przekazać Natalii wacik. Po jakiejś godzinie byliśmy już w drodze na uniwersytet...
***
Hej! Co tam słychać? Pogoda w końcu ładna i zachęcająca do wszelkiego działania z nudą :) Mam nadzieję, że notka się podoba. Ciąg dalszy wkrótce :) Pozdrawiam!

poniedziałek, 15 lipca 2013

15. Pamięc nie zawodzi.

Kiedy tylko dojechaliśmy pod budynek naszej pracy wysiadłam szybko z samochodu i leciałam w stronę drzwi wejściowych. Ta sprawa nie mogła czekać. Chciałam chodź tyle móc zrobić dla biednej Mii. Don mimo braku rozmowy świetnie dotrzymywał mi kroku. W windzie powiedział mi, że ja mam iść prosto do dziewczyny, a on pójdzie do rysownika. Zgodziłam się, bo to ja znam całą historię jaką opowiedziała mi Mia. Dojechałam na trzecie piętro i szłam do pokoju, w którym pilnowali jej policjanci.
- Cześć chłopaki. Dzięki za pomoc. - powiedziałam. - Możecie chwilę odpocząć, muszę z nią porozmawiać.
- Jasne. Daj znać jak skończycie. - powiedział jeden z mundurowych.
Kiedy odeszli weszłam do środka. Dziewczyna siedziała skulona na kanapie. Była przykryta kocem.. w ręku trzymała kubek. Pewnie zmarzła biedula od tego wszystkiego.
- Cześć. Jak się trzymasz? - spytałam.
- Hej. Bywało lepiej. Znaleźliście Mellisę?
- Tak. Mia - złapałam ją za rękę. - Bardzo mi przykro... Wiesz, że jesteś bardzo silna i odważna. Potrzebujemy  jeszcze Twojej pomocy.
Dziewczyna zabrała dłoń i schowała ją pod koc. Nie płakała... chociaż widziałam, że ciężko było jej utrzymać emocje na wodzy.
- O co chodzi? Zrobię wszystko.
- Chodzi o tego młodego mężczyznę. Próbujemy go znaleźć, bo nie znasz Caine. Pamiętasz jak on wyglądał?
- Tak. Nigdy nie zapomnę jego twarzy... - powiedziała nienawistnie.
- Dobrze.
Do sali wszedł Don z innym mężczyzną. Za pewne miał być to ten rysownik. Usiadł przy stole z komputerem. Wyglądał na młodego, ale dokładnego. Don pomógł mu rozłożyć sprzęt potrzebny jeszcze do wykonania portretu pamięciowego. Kiedy byli gotowi Don dał mi znak poprzez kiwnięcie głową.
- Mia. To jest Don i jego kolega...
- Jason. - dokończył Don.
- Don i Jason. Jason jest naszym najlepszym rysownikiem. Jedyne co musisz zrobić to skupić się na wyglądzie tamtego mężczyzny. Wiem, że sobie doskonale poradzisz.
- Ale.. ale.. jak ja powiem coś źle... - zasmuciła się.
- Nie przejmuj się. To można poprawiać i zmieniać. To nie test, tu nie ma złych odpowiedzi. Każde Twoje wspomnienie może nam pomóc. Jason zrobi resztę.
- Dobrze, spróbuję. - powiedziała zaczynając od ogólnego wyglądu tamtego mężczyzny.

Po kilku godzinach spokojnej próby stworzenia profilu pamięciowego udało nam się stworzyć jego twarz. Mia była przekonana, że wyglądał tak jak wtedy kiedy go widziała ostatni raz. Don od razu po zatwierdzeniu gotowej wersji przez dziewczynę rozesłał portret po wszystkich komisariatach, gazetach, a także miał się on pojawiać w wieczornych wiadomościach. Ten iks mężczyzna jest nam najbardziej teraz potrzebny i miałam cichą nadzieję, że znajdziemy go bardzo szybko i jak najszybciej pomożemy Mii.
- Don, Natalia mówiła coś o raporcie z sekcji? - spytałam.
- Nie, jeszcze się nie uwinęła. Za to Ryan ma nagrania z monitoringu. Możesz pomóc mu wszystko przejrzeć. Ja muszę pojeździć po posterunkach i rozpowiedzieć jakie to ważne, bo inaczej nie wezmą się do roboty. - zdenerwował się lekko Don.
- Dobrze. Uważaj na siebie, proszę.
Don wyszedł, a ja czekając na Ryana zrobiłam dwie kawy. Akurat kiedy zalewałam wodę chłopak wszedł do gabinetu trzymając w ręku raporty od Natalii. Był zadowolony, więc pewnie mamy coś ważnego. No i jeszcze do tego dochodzą nagrania z monitoringu, do których na pewno potrzeba więcej niż dwóch par oczu. Ale jak na początek to wystarczy. Przystawiłam krzesło do jego biurka, podałam mu kawę i tak zaczęliśmy oglądać pierwszą taśmę. Z początku same nudy i dużo nie potrzebnego materiału, ponieważ dziewczyny jeszcze nie były zameldowane w hotelu, ale musieliśmy to oglądać bo mógł się tam pojawić nasz poszukiwany. Czułam, że oczy mi już puchną, ale nie mogłam się poddać. Wzięłam się w garść i skupiłam na kolejnej taśmie. Tym razem już o godzinie 17.30 dziewczyny się zameldowały, więc teraz trzeba było oglądać bardzo dokładnie. Mijały godziny i było widać jak dziewczyny same wchodzą do wind i same chodzą po korytarzach to samo się działo jak opuszczały hotel. Po 3 godzinach siedzenia nad taśmami z hotelu wzięliśmy się za te, które monitorowały teren hotelu. Tam było już widać dużo więcej.
- Widzisz Ryan! O tu. Mia rozmawia z tym facetem widzisz? Nie widać za dokładnie twarzy przez czapkę, ale co to za samochód? - spytałam.
- No nie wiem. Damy powiększenie i może wtedy coś zobaczymy.
Nie znałam się na komputerach tak bardzo jak Ryan. Dlatego byłam pod wrażeniem jego zręcznych palców na klawiaturze i sokolim wzroku kiedy to skupił się dokładnie na tablicy rejestracyjnej.
- Mamy! - powiedział z radością. - To będzie TH 4325D. Tak w ogóle co to za rejestracja?
- Nie mam pojęcia, nie znam się. - przyznałam. - Może Jared albo Don będą wiedzieli. A co to za auto?
- O ile się nie mylę to będzie czarny SUV 201.
- Dobra wiadomość już poszła do chłopaków. Don zajmie się resztą, a my wracajmy do nagrań. Może wyłapiemy Caina od tego młodego.
- Ok, szukajmy. Teraz ta.
Oglądanie nagrań z Ryanem było czystą przyjemnością. Nie gadał, nie przeszkadzał, a kiedy chciał coś powiedzieć przepraszał i wtedy wymienialiśmy się uwagami. Przeważnie mówiliśmy stop w tych samych momentach. Po kolejnych 2 godzin oglądania udało nam się ustalić, który z nim to młody mężczyzna. Wydrukowaliśmy momenty, w których znajduję się sam z siostrami oraz takie, w których rozmawia z tajemniczymi, starszymi facetami. Kiedy skończyliśmy oglądać wszystkie nagrania przeczytaliśmy raport od Natalii. Pierwszy raz czytałam raport z sekcji. Natalia była bardzo dokładna, nie ominęła żadnego szczegółu. Kiedy zaczęliśmy z Ryanem po sobie sprzątać do biura wszedł Jared z Donem. Jared miał zdjęcia z miejsca zbrodni, a Don dobre wiadomości.
- Słuchajcie. Podczas jednego z patroli widziano tego typa! Jasmine weź Mie. Będzie nam potrzebna.
- Chyba żartujesz! Ona nie może wejść do jednego z pomieszczeń, w którym będzie siedział ten dupek.
- Kochanie, on jej nie zobaczy. Będziesz za to odpowiedzialna. Za nią i za jej bezpieczeństwo. Nie możesz pozwolić jej zranić.
- Dobrze, tak będzie. To jedziemy.
Wzięłam głęboki wdech. Bałam się tego spotkania, dziewczyna na nowo musiałaby przejść przez to wszystko, ale była odważna i wiedziałam, że świetnie sobie z tym poradzi. Poszłam do niej i opowiedziałam jej całą sytuację. Martwiłam się tym co powie, że będzie protestować. A ona mnie zaskoczyła. Mia wstała, zacisnęła zęby i ułożyła dłonie w pięści...
- Jestem gotowa. Niech zapłaci za to co stało się mojej siostrze.
Byłam pod wrażeniem. Po policzku spłynęła pojedyncza łza, ale ona otarła ją wierzchem dłoni i nie przejęła się nią za bardzo. Widziałam po niej determinację. Chciała nam pomóc, a przede wszystkim sobie. Byłam z niej dumna.
*****
Hej! Dzisiejszy dzień chodź minął w pracy był dosyć przyjemny. Świeciło słoneczko i było piękne niebo. Wreszcie! Jutro wolne, więc zamierzam się wybrać do galerii wybrać jakiś prezent ślubny dla kuzynki. Co do filmów, dziękuje! Na prawdę super! Polecam dalej jak ktoś mnie pyta :) Pozdrawiam! :*

niedziela, 14 lipca 2013

14. Masakra u handlarza.

Po dokładnych oględzinach miejsca zbrodni zebraliśmy się i wróciliśmy do gabinetu. Natalia nie miała dużo pracy, ponieważ zwłok nie znaleziono. My za to mieliśmy sporo pracy. Jared zajął miejsce przy swoim biurku z kawą w ręku i zaczął oglądać zdjęcia, które zrobił w piwnicy. Ryan zajmował się śladami krwi w laboratorium. Ja nie miałam żadnego zajęcia co do dowodów czy śladów krwi. Mi została tajemnicza dziewczyna, którą znaleźliśmy nie daleko masakry. Siedziałam jeszcze chwilę przy swoim biurku wpatrzona w niebo za oknem i uspokajam swoje emocje. Chciałam jak najbardziej profesjonalnie podejść do zadania, które zostało specjalnie dla mnie. Kiedy wzięłam się w garść i ułożyłam sobie w głowie pytania, które jej zadam wstałam od biurka i podeszłam do Dona.
- Don. Ja pójdę porozmawiać z tą dziewczyną. Ona jest najważniejszym świadkiem. - powiedziałam.
- Dobrze, ja zbieram spisane zeznania przez policjantów.
- Kogo przesłuchiwali? - spytałam zaciekawiona.
- Cały personel. Każda ważna informacja się przyda.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy. Donowi chodziło o to, żeby jakoś mnie rozluźnić przed tą rozmową. Chodź znaliśmy się dość krótko, a byliśmy ze sobą jeszcze krócej to i tak miałam wrażenie, że Don zna mnie od małego dzieciaka. Znał moje obawy, moje smutki i powody do radości. Podnosząc głowę do góry wyszłam z pokoju i poszłam w stronę pokoju przesłuchań. Nie weszłam tak od razu. Na początku weszłam do pokoju dla policji, gdzie w lustrze było widać osobę siedząco w pokoju przesłuchań. Przyjrzałam się dziewczynie. Chodź policja pomogła jej się przebrać i umyć. I teraz wyglądała na czystą i zadbaną to i tak w jej ślicznej twarzy widać było ból i przerażenie. Patrzyła cały czas na swoje dłonie. Czekała mnie bardzo ciężka rozmowa. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do pokoju, w którym siedziała młoda dziewczyna. Zajęłam miejsce na przeciw niej i zaczęłam rozmowę.
- Witaj. Nazywam się Jasmine Snow. Jestem z policji. I musisz wiedzieć, że tu, w tym budynku jesteś na pewno bezpieczna i żadna krzywda Ci się nie stanie. - mówiłam pewnie i spokojnie.
Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała. Dalej zapatrzona na swoje ręce mamrotała coś, czego nie miałam prawa zrozumieć. Mówiła bardzo cicho i pod nosem, z czego nie dało się wyłapać ani jednego słowa.
- Wiemy, że stało się tam coś strasznego i chcemy złapać tego kto za tym stoi. Pomóż nam, a nie będziesz miała się czego bać.
- On ją zabił! On ją zmasakrował! - zaczęła krzyczeć.
- Spokojnie. Proszę tylko spokojnie. Opowiedz mi co pamiętasz to bardzo ważne.
- On zabił moją siostrę! - zaczęła płakać.
- Spokojnie. Złapiemy go. - zapewniłam dziewczynę. - Zacznij od tego jak się nazywasz, a potem opowiedz to co pamiętasz.
- Nazywam się Mia Montenegro. Moja siostra Mellisa. Była ode mnie dwa lata starsza.
- Nie pochodzicie z Los Angeles?
- Nie. Przyjechałyśmy z Teksasu, uciekłyśmy z domu, bo tam nie było za dobrze...
- Rozumiem. Opisz mi co pamiętasz. Od początku i na spokojnie, ja mam czas.
Wtedy dziewczyna po raz pierwszy podniosła głowę. Widziałam jej piękne zielone oczy, które od łez były całkiem spuchnięte. Widziałam, że próbuje zapanować nad lecącymi łzami. Nie naciskałam na nią, dałam jej czas. Po dłuższej chwili Mia zaczęła mówić.
- Mellisa i ja od dłuższego czasu myślałyśmy o ucieczce z domu. Mamy nie miałyśmy, zmarła jak byłyśmy małe, a tata był alkoholikiem i bił nas przy każdej możliwej okazji. - zatrzymała się na chwile jakby przypominała sobie ważne szczegóły. - Mellisa jednego dnia powiedziała, że znalazła w Internecie mężczyznę, który pomoże nam się wydostać. Jedyne co miałyśmy zrobić to wsiąść do samolotu i przylecieć do Los Angeles.
- Czyli lot opłaciłyście sobie same, a tu resztę załatwił wam tajemniczy mężczyzna?
- Tak. Mellisa nazywała go Cain. Nie wiem czy to było nazwisko czy pseudonim. Jak wylądowałyśmy już w tym mieście to na parkingu czekała na nas piękna limuzyna. Mell była zadowolona, bo mówiła, że znalazła swoją miłość, na którą tak długo czekała. Caina nie poznałam osobiście. Mnie zawsze odbierał ktoś inny, on był miły, ale widać było po nim, że nie chciał wykonywać tej pracy.
- Czyli był ktoś jeszcze?
- Tak, ale nie wiem jak on się nazywał. Mellisa prawie zawsze widziała się z Cainem. I pewnego razu nie wróciła na noc. Mówiła wcześniej tylko, że wychodzi z nim na jakąś kolację. Była ubrana w piękną niebieską sukienkę. Zaczęłam jej szukać i wtedy ten młodszy mężczyzna zabrał mnie do piwnicy... powiedział mi, że Mellisa jest w niebezpieczeństwie i tak mogę jej pomóc.
- Jesteś bardzo odważna. Pamiętasz coś jeszcze?
- Jak weszłam do tej piwnicy wszędzie było pełno krwi. Dało się tam słyszeć krzyk mojej siostry odbijający się od ścian. - znowu się rozpłakała.
- Przepraszam. Już wystarczy. Mam bardzo dużo informacji. Potrzebujesz czegoś?
- Czy mogłaby pani przynieść mi kubek ciepłej herbaty?
- Oczywiście. Policja zaprowadzi Ciebie do wygodniejszego pomieszczenia, gdzie będziesz mogła spokojnie posiedzieć. Będą pilnować Cię dwaj policjanci. Są bardzo dobrze wyszkoleni, więc nic Ci nie grozi.

Po trudnym przesłuchaniu młodej dziewczyny opowiedziałam grupie czego się dowiedziałam. Don zarządził Ryanowi odebranie nagrań z monitoringu z całego terenu, na którym znajduje się hotel. Jared, Natalia, ja i Don podzieliliśmy się na dwie grupy. Naszym zadaniem było przeszukać całego terenu i poszukać ciała Mellisy. Nie mógł go daleko zanieść szczególnie, że w hotelu roi się od gości i obsługi hotelowej. Kiedy znajdowaliśmy się na nowo w hotelu podzieliliśmy się na zadania i poszliśmy każdy w swoją stronę. Ja poszłam z Natalią, a panowie poszli razem. Don z Jaredem wzięli budynek, a my jego teren.

- Natalia co robiliście dalej przy grillu? - spytałam.
- A pytaliśmy Liama o Sarę i na odwrót.
- Aaaa. I co długo są ze sobą?
- Nie właśnie. Może miesiąc. Wyglądają na szczęśliwych, prawda?
- O tak.
Chodziłyśmy tak dookoła hotelu przeglądając każde krzaki, śmietniki i wszystkie inne możliwe pojemniki, w które można byłoby włożyć ciało. Kiedy tak sobie spacerowałyśmy rozmawiałyśmy o wszystkim żeby jakoś umilić ten czas. Co jakiś czas pytałam się Dona czy coś mają, ale i u nas i u chłopaków żadnych śladów póki co. Obejrzałyśmy już cały front hotelu. Teraz przechodziłyśmy pomału cały czas dokładnie szukając jakiś śladów.
- Natalia! Zobacz niebieski materiał, o tam! - pokazałam palcem i od razu podbiegłam w miejsce, w którym widziałam kawałek materiału.
Słyszałam, że Natalia biegła za mną. Czułam się pewniej wiedząc, że jest w pobliżu jednak adrenalina również robiła swoje. Przyklęknęłam i chwyciłam za niebieski materiał. Po materiale dążyłam dalej szukając zwłok. Nagle moje ręka zatrzymała się na czymś suchym, ale kiedy zamknęłam na tym palce trochę mocniej poczułam mokry płyn spływający między moimi palcami. Podniosłam rękę do góry, żeby zobaczyć co to i wtedy krzyknęłam. To była krew.
- Jasmine spokojnie. Zadzwoniłam do chłopaków zaraz tu będą.
Próbowałam się uspokoić, ale widok krwi na moim ręku sprawiała, że dostawałam tylko niepotrzebnych drgawek. Oddychałam głęboko żeby wrócić do siebie i w końcu się opanować. Kiedy usłyszałam Dona moje serce zwolniło, a puls się uspokoił. Natalia ostrożnie przyglądała się martwej dziewczynie.
- Jasmine nic Ci nie jest?! - spytał przerażony Don.
- Nie wszystko dobrze. Muszę umyć ręce. Zaraz wracam. - powiedziałam idąc w stronę hotelu.
W hotelu spotkałam Ryana, który obiecał, że poczeka na mnie i razem wrócimy do naszej ekipy. W łazience spojrzałam w lustro. Moje odbicie mówiło, że jestem przybita, ale zamierzam złapać tego drania, który zrobił to siostrze Mii. Zmyłam całą krew, ale potem powtórzyłam czynność jeszcze z 5 razy, żeby mieć pewność, że już jej w ogóle na sobie nie mam. Wyszłam z łazienki i Ryan nie kłamał. Czekał na mnie. Powiedziałam mu jak znalazłam dziewczynę i o tym ile czeka nas pracy. Kiedy doszliśmy już do reszty widziałam, że Jared ma pozaznaczane numerkami miejsca i je fotografuje. Pewnie są ważne dla śledztwa. Natalia kucała przy ofierze.
- Natalia.. co się jej stało? - spytałam.
- Biedna dziewczyna. Zmarła na skutek infekcji i pokiereszowanych narządów wewnętrznych.
- To znaczy? - spytał Don prosząc o konkrety.
- Don to znaczy, że dziewczyna przeszła przez operację, która została źle wykonana. Ten kto to robił nie miał pojęcia o medycynie.
- Przeszła operację? Coś jej dolegało? - spytał Jared.
- Nie. Przeszła operację usunięcia nerki.
Na te słowa przeraziłam się. Gdybyśmy nie sprawdzili tej piwnicy to samo mogłoby się stać Mii. Podeszłam z drugiej strony. Przyjrzałam się dokładnie miejscu, w którym ją znalazłyśmy.
- Jared, zrobiłeś tu zdjęcie? Odcisk buta, za pewne męskiego bo na oko jest dość duży. - powiedziałam. - Na pewno trzeba będzie wziąć do badania jej sukienkę i ziemię z miejsca zbrodni.
- Natalia kiedy będziesz gotowa daj znać. Chłopaki już tam czekają, żeby przewieść ją do Ciebie. - powiedział Don.
- Dobra. Uwinę się z tym szybko. - powiedziała blondynka.
- My musimy wrócić do Mii i poprosić ją o portret pamięciowy tego młodszego mężczyzny. Mia nie widziała Caina, z którym spotykała się jej siostra. Musimy go znaleźć. Cain przeprowadził nielegalną operację i jeszcze nielegalnie pewnie sprzedał jej narząd. - podsumowałam.
- Zabieramy się do pracy.
Don wziął mnie za rękę i prowadził w stronę hummera. Teraz liczyła się Mia i jej pamięć, która pomoże nam znaleźć mężczyznę odpowiedzialnego za tę masakrę.
*****
Hej! Co tam? Oczywiście pogoda w Trójmieście musi się poprawić akurat wtedy kiedy wracam do pracy. Dziękuje za polecone filmy, obejrzałyśmy "Szybcy i wściekli 5 i 6" i "Bejbi blues". Mam nadzieję, że notka się podoba. Zapraszam do czytania i komentowania :)
Pozdrawiam!

czwartek, 11 lipca 2013

13. Grill i niespodzianka!

Kiedy już skończyliśmy pieszczoty przyszedł czas na przygotowanie się do grilla do Natalii. Zostało nam 40 minut na dojazd i ubranie się, więc jeszcze sporo czasu. Oczywiście Don co jakiś czas musiał mi przeszkadzać, szepcząc do ucha słodkie słówka wytrącające mnie z równowagi. Don poszedł do siebie się przebrać w trochę bardziej odpowiedni zestaw na spędzenia czasu wśród znajomych, a ja w łazience założyłam miętową spódnicę maxi, do tego założyłam białą koszulkę i jeansową kurtkę. Kiedy tak patrzyłam na swoje odbicie w lustrze stwierdziłam, że Natalia na prawdę miała nosa co do mojego stroju. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam delikatnie się malować. W sztuce make-upu nie byłam rewelacyjna, ale pomalować rzęsy i usta to był dla mnie pikuś. Wyglądałam naturalnie i ładnie.
- Ciekawa jestem co Don sobie o mnie pomyśli. - mówiłam do siebie w myślach.
Wybrałam się jeszcze tylko do sypialni po buty na koturnie i byłam gotowa. W sumie to tylko grill a jak obejrzałam siebie w calutkiej okazałości musiałam przyznać, że Natalia troszkę przesadziła, ale w końcu mogłam wyglądać jak prawdziwa kobieta i podobać się mężczyźnie, za którym szalałam. Na koniec związałam tylko włosy, bo trochę mi przeszkadzały, wzięłam torebkę z kanapy i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Don pewnie jeszcze się ubierał, więc zeszłam na dół i zatrzymałam się koło samochodu.
- Przepraszam Cię kochanie! Nie mogłem znaleźć tej koszuli... - tłumaczył się Don zbiegając ze schodów.
- Nie szkodzi. Jedźmy już, bo Natalia pewnie się już niecierpliwi. - powiedziałam.
- Mmmm. - zamruczał. - Ślicznie wyglądasz. - dał mi całuska i otworzył mi drzwi do samochodu.
- Dziękuję. - zaśmiałam się. - Kierowco jedziemy!
Droga do Natalii od nas była bardzo prosta. Myślę, że zapamiętałam ją bez problemów. Jechaliśmy tam może z 15 minut, czyli byliśmy na czas. Cieszę się, bo nie lubię się spóźniać. Wysiadłam z samochodu. Podeszłam do Dona, chwyciłam go za rękę i byłam gotowa by iść do Natalii. Po drodze Don obsypał mnie milionem komplementów i gorącymi pocałunkami. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami wejściowymi i czekaliśmy aż Natalia nam otworzy. Nie czekaliśmy długo, otworzył nam Ryan.
- Cześć! - przywitaliśmy się i Ryan wprowadził nas do środka.
- Gdzie Natalia? Może potrzebuje pomocy. - powiedziałam.
- Prosto i w prawo. Zobaczysz ją na pewno! - powiedział Ryan.
- Ok.
Chłopaki gdzieś poszli zacięcie rozmawiając jak to się rozpala porządnie grilla. Ja szłam prosto tak jak powiedział mi Ryan. Szłam pomału zachwycając się wnętrzem domu. Nie był ogromny, był w sam raz. Mieścił tyle rzeczy na ile Natalia miała ochotę. Był jasny i przyjazny. Panowała tu ciepła atmosfera a szłam tylko korytarzem. Pełno roślin i fotografii rodzinnych. Bardzo przytulny. Skręciłam w prawo i trafiłam do kuchni. Była wielka, przestronna. Mieściła w sobie za pewne wszystkie potrzebne gadżety i sprzęty do gotowania, pieczenia. Natalii w środku nie było, więc pewnie coś zanosiła. Przysiadłam na wysokim krześle przy barku i czekałam.
- Cześć Jasmine! - powiedziała Natalia wbiegając do kuchni. - Pomożesz mi? Jestem strasznie zabiegana.
- Hej! To widać. Piękny dom. I chętnie Ci pomogę, ale niestety nie umiem gotować. W tym to ja zawsze byłam najgorsza.
- Nie szkodzi. Już wszystko gotowe, tylko trzeba pozanosić. Zaraz panów pogonie po wina i piwa.
- Natalia spokojnie. A poza tym pięknie wyglądasz! - przyznałam.
- Dziękuje, Ty również. Nawet ładnie Ci w związanych włosach, pasują Ci takie. - powiedziała i sięgnęła po miski pełne różnych sałatek.
Wzięłam od niej dwie i szłam za nią prowadziła mnie pewnie do ogrodu. Idąc tak mijałam salon. Pięknie urządzony, widać było w nim kobiecą rękę. Widać Natalia wiedziała co dobre jeśli chodzi o urządzenie domów. Wyszłam na taras, na którym stał smakowicie przyszykowany stół z przekąskami. Postawiłam w wolnych miejscach moje półmiski i zeszłam do chłopaków za Natalią. Staliśmy tak dłuższą chwilkę. Natalia cały czas prosiła Ryana żeby niczego nie przypalił, a my się śmialiśmy, że zachowują się już jak stare, dobre małżeństwo. Po naszych wygłupach akurat zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 20. Najlepsze jest to, że nawet nie wiedziałam kiedy ten czas i na czym on tak szybko zleciał. Natalia jako gospodarz zaprosiła wszystkich do środka. Jared, Liam i tajemnicza blondynka. Kiedy już się wszyscy przywitali w korytarzyku, cała gromadka podeszła do nas. Przywitaliśmy się wszyscy i czekaliśmy aż Liam nam przedstawi swoją partnerkę.
- Chciałbym wam przedstawić Sarę. Moja urocza dziewczyna. - powiedział obejmując ją w talii.
- Bardzo miło Cię poznać! - powiedziałam i przywitałam się z nową koleżanką.
Potem każdy z kolejna poszedł w moje ślady i stojąc tak przy grillu śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Na szczęście nie o sprawach zawodowych. Ryan po kilku minutach miał już dla nas pierwszą porcję kiełbasek i szaszłyków. Wszyscy zadowoleni usiedli przy stole i rozpoczęła się biesiada. W tle leciała muzyka, a my jedząc, popijając wino dobrze się bawiliśmy. Sara była miłą osobą, co chwile dogryzała naszemu szefowi, ale to uczyniło naszą imprezę jeszcze mniej oficjalną, szczególnie dla mnie. Czułam się nie jak w gronie pracowników z biura, ale jak z rodziną na dobre i złe.
- Liam, wiesz ostatnia sprawa była dość dziwna, ale jak widzisz daliśmy sobie rade. - powiedział Jared.
- Panowie proszę was tylko nie o pracy, a szczególnie o ostatniej sprawie. - powiedziałam trochę się wkurzając.
- No właśnie. Jesteśmy tu by odpoczywać, a nie żeby znowu rozpamiętywać tamte sytuacje. - powiedziała Natalia. - Komu dolać jeszcze wina?
Zadzwonił telefon.
- A to właśnie w sprawie pracy, muszę odebrać. Przepraszam. - powiedział Liam i odszedł od stołu.
Był trochę zdenerwowany, najwidoczniej nie podobało mu się to co słyszy i co będzie musiał nam przekazać. Kiedy skończył rozmowę podszedł do nas i tak na prawdę nie wiedział od czego zacząć rozmowę.
- Dobra Liam. Wal prosto z mostu, to nie Twoja wina. - powiedział Ryan.
- Trzeba sprawdzić jeden hotel, dokładniej piwnice. Personel się skarży na hałas, a nikt nie chce tego sprawdzić. - powiedział oburzony Liam.
- No nie wierze, przecież to zajmie nam z góra 20 min. - powiedział Don. - Jaki to hotel?
- Hotel Plaza. 10 minut drogi stąd. Przepraszam was, ale to nie jest moja wina. - tłumaczył się szef.
- Nie szkodzi. Jas chodź pojedziemy i sprawdzimy to. Wrócimy za góra 30minut. Więc nie otwierajcie drugiego wina bez nas. - zaśmiał się Don.
Wziął mnie pod rękę i wchodząc do domu przeszliśmy przez cały korytarz i wyszliśmy z domu. Szybko doszliśmy do auta i zajęliśmy swoje miejsca. Don jechał szybko, chodź prosiłam go żeby uważał. W końcu trochę tego wina wypiliśmy. Do hotelu dojechaliśmy w jakieś 10 minut i od razu zawołaliśmy kierownika budynku.
- Dzień dobry. Tom Willson, kierownik hotelu. A państwo, to?
- Policja. Przyszliśmy sprawdzić piwnicę. - powiedziałam.
- W takim stroju?
- Wyrwał nas pan z imprezy. Mam nadzieję, że to nie są szczury. - powiedział Don.
Szliśmy za kierownikiem hotelu. Mężczyzna był świetnie zbudowany. Miał atletyczną sylwetkę i świetnie dopasowany garnitur. Do tego był blondynem o niebieskich oczach. Na palcu nie widziałam obrączki, ale to nie było możliwe żeby taki człowiek poruszał się sam po świecie. W drodze do piwnicy opowiadał nam o wcześniejszych przypadkach w tych okolicach, ale nigdy nie posługiwali się policją. Doszliśmy do tego strasznego pomieszczenia. Było głośno jak na piwnicę.
- Co to za pomieszczenie? - spytałam.
- Piwnica, ale kiedyś służyła nam za pralnie. Teraz już mamy zatrudnioną firmę do takich spraw. A tam to jest miejsce, do którego nikt nie chce wejść. - powiedział wskazując głową na drzwi na przeciw nas.
To tylko piwnica, ale pomieszczenie na prawdę wyglądało okropnie. I ten hałas. Don używając klucza otworzył drzwi. W tym pomieszczeniu było ciemno, a lekki półmrok nie pozwał niczego dostrzec. Szukając po omacku włącznika natchnęłam się na coś ostrego i musiałam się skaleczyć, ale też udało mi się zapalić światło. Pierwsze co zrobiłam to obejrzałam dłoń. Miałam lekkie zadrapanie i krew tak mocno nie leciała. A wtedy podniosłam głowę wysoko i obejrzałam pomieszczenie.
- O cholera! - powiedział Don.
- Ja nie wiem jak to opisać. - powiedziałam przerażona widokiem.
- Jasmine dzwoń po ludzi. Niestety ale grill już się skończył. - powiedział Don.
Przyłożyłam telefon do ucha, ale byłam tak skupiona na tym przerażającym pomieszczeniu, że nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć Natalii kiedy w końcu odebrała ode mnie telefon.
= No hej kochana! Kiedy wracacie? - powiedziała.
- Hej. My nie wracamy... czekamy na was.
= Jak to? Coś się stało?
- Po prostu przyjedźcie tu wszyscy. Niech Jared weźmie sprzęt z biura. Wszystko się przyda.
Powiedziałam i rozłączyłam się. Próbowałam się skoncentrować i obejrzeć dokładnie pomieszczenie. Było wielkie, w środku stało wiele pudeł. Niektóre nawet były pootwierane. Podeszłam kawałek dalej od drzwi. Zobaczyłam podłogę całą umazaną we krwi. Na ścianie również było mnóstwo zaschniętej krwi.
- Boże, co tu się stało?- powiedziałam.
- Tu była jakaś rzeź.
- Ktoś próbował zatrzeć ślady. Widzisz tą rozmazaną krew?
- Tak. Masakra.
Byłam tak zajęta oglądaniem tych śladów, że nawet nie usłyszałam hałasów, na które zwrócił uwagę mój partner.
- Don? Co się dzieje?
- Zdaje mi się, ze coś słyszałem.
Szedł w stronę zamkniętych drzwi. Nie dało się ich otworzyć, a personel i kierownik nie posiadali do tych drzwi klucza. Musieliśmy je wyważyć. Za którymś z kolei uderzeniem Donowi wraz z pracownikami się udało. Zapaliliśmy światło i rozejrzeliśmy się dokładnie. Wszędzie były średniej wielkości klatki, a w jednej z nich siedziała skulona przerażona dziewczyna.
- Jesteśmy z policji. Już dobrze. - powiedziałam otwierając jej klatkę.
Dziewczyna bardzo się bała. Dało się zauważyć, że jest bardzo nie ufna, a do tego unika kontaktu wzrokowego. Starałam się panować nad emocjami i swoją wrażliwością, ale nie dałam rady. Przytuliłam tę dziewczynę i pomału pomogłam jej wyjść z piwnicy. Akurat kiedy udało mi się wyprowadzić zjechała się cała nasza ekipa wraz z policją, która miała zabezpieczyć miejsce zbrodni. Poprosiłam policjantów żeby zabrali dziewczynę do nas do biura i żeby jej pilnowali. Zabrali ją bez żadnego marudzenia, chyba nawet było im to na rękę. Natalia od razu w rękawiczkach wskoczyła do piwnicy i bacznie się przyglądała tym co tam zobaczyła. To samo robili Ryan i Jared. Jared robił już zdjęcia a Ryan zbierał próbki. To miejsce wyglądało na mroczniejsze niż każdy z nas z początku przypuszczał.. Wiemy też, że kryje w sobie wielką tajemnicę.
- Jasmine, gdzie jest ciało? - spytała Natalia.
- Tego nie wiem... - powiedziałam zrezygnowana.
*****
Cześć! Już chyba udało mi się w całości zmienić wygląd bloga. Mam nadzieję, że podoba się wam nowy wygląd bloga. Bo mi bardzo i nie mogę przestać się na niego patrzeć :p Nie wiem tylko czy wszystko dobrze zrobiłam, ale póki co jest dobrze :) Pogoda piękna i tak się udało, że mam więcej wolnego niż bym tego chciała. W piątek widzę się z przyjaciółką. I zamierzamy obejrzeć jakieś filmy :) Polecacie jakieś? Nie ważne jaki gatunek, byle był dobry! Pozdrawiam :*

sobota, 6 lipca 2013

12. Dzień wolny to dzień stracony.

Odkąd Margaret została aresztowana wszystko się ułożyło. Przede wszystkim zrobiło się spokojnie. Najwięcej z zeszłego tygodnia mieliśmy papierkowej roboty, stosy pustych rubryk do wypełnienia i poukładania w archiwach. Dzisiaj mieliśmy szczęście, bo pogoda naprawdę nam dopisywała i chodź siedzieliśmy w jednym pomieszczeniu było miło i wesoło. Słońce świeciło mi po oczach, bo tak się składa, że ostatnio korzystając z okazji przestawiłam swoje biurko trochę inaczej niż było na początku. Na biurku oprócz laptopa stały zdjęcia z rodziną i ekipą z Miami. Papiery miałam ładnie ułożone, więc ogółem na moim biurku panował ład i porządek. Tego samego nie mogłam powiedzieć o biurkach chłopaków. Panował tam istny chaos, ale o dziwo świetnie sobie radzili. Co jakiś czas każdy z nas po kolei wybierał się do kawiarni po nową kawę dla wszystkich i jakiś bonusik. Kiedy skończyłam wpadłam na pomysł i pobiegłam z nim od razu do Natalii. Wiedziałam, że jak mam coś kombinować to tylko z nią. Podeszłam do windy i razem z innymi czekałam aż w końcu zjedzie na nasze piętro, ale coś długo się nie pojawiała. Postanowiłam polecieć schodami przecież będzie szybciej i wygodniej. Kiedy zbiegłam na odpowiednie piętro szukałam mojej koleżanki, ale tyle było tam pomieszczeń, a że byłam tu jeszcze pierwszy raz było mi ciężko się tu połapać. Tak jak na początku pracy liczyłam na trochę szczęścia i idąc przed siebie czytałam tabliczki na drzwiach do każdego z pomieszczeń. Prawie na samym końcu korytarzu po prawej stronie zobaczyłam napis: Natalia Montez. Zapukałam, ale nikogo nie byłam, więc postanowiłam się rozgościć. Miałam tylko nadzieję, że się na mnie nie pogniewa. Jej gabinet był niewielki, ale za to schludny i czysty.. w sumie jak na kobietę przystało. Na wieszaku wisiał biały fartuszek z jej inicjałami. Na biurku miała kilka ważnych dokumentów i zdjęcie z Ryanem. Usiadłam na jej krześle i czekałam.
- Cześć! Dawno przyszłaś? - zapytała Natalia.
- Hej! Właśnie nie. Przed chwilką. Ładne zdjęcie macie. Słuchaj wpadłam na niezły pomysł. Ale jak knuć to tylko z Tobą. - zaśmiałam się.
- O no proszę. Zamieniam się w słuch.
- Co Ty na to, żeby zrobić małą imprezkę? Jared chciał świętować na początku, ale nie było na to czasu, więc może teraz? Jest ładna pogoda. Zrobimy jakiegoś grilla może albo pyszną kolację.
- A kogo zapraszamy? - spytała podekscytowana.
- No myślałam nad naszą ekipą. Ty i Ryan oczywiście, Jared, ja, Don i Liam. Co Ty na to? Tylko nie wiem gdzie... - posmutniałam. - Nie znam jeszcze na tyle Los Angeles...
- Spokojnie. Zrobimy to u mnie na ogródku. Nie jest za wielki, ale na tyle osób wystarczy. No to trzeba wybrać się na zakupy. Jestem bardziej za grillem, to jest tak.. hym.. mniej oficjalnie?
- Zgadzam się. No to masz teraz czas, bo ja akurat skończyłam.
- Pewnie. Pójdę zanieść ostatnie papiery do laboratorium i spotkamy się u was, co? - zaproponowała blondynka.
- Pewnie. To do zobaczenia za chwilkę. Zaproszę resztę.
Wyszłam od Natalii i poleciałam po schodach na górę. Kiedy zobaczyłam kolejkę do winy zaśmiałam się pod nosem. Teraz już na spokojnie poszłam do gabinetu Liama. Nie było go w środku, więc na kartce na biurku zostawiłam mu informację gdzie i o której się spotykamy. Kiedy wychodziłam spotkałam Jareda.
- Jared! Czekaj. - podbiegłam do niego.
- Co jest Jasmine?
- Mała imprezka. Dzisiaj o 20 u Natalii? Podałabym Ci adres, ale go nie znam. Mam nadzieje, że wiesz gdzie ona mieszka?
- Tak pewnie. Będę. A z jakiej to okazji? - spytał.
- Bez okazji. Taki grill w gronie przyjaciół.
- No dobra, do zobaczenia.
Pożegnałam się z nim i poszłam do naszego gabinetu. Ryan gdzieś wyszedł, ale stwierdziłam, że go i tak poinformuje Natalia. A mój Don siedział przy swoim biurku i sprawdzał coś w komputerze, a jak do niego podeszłam to szybko zakrył coś ręką.
- Co tam oglądasz? - spytałam zaciekawiona.
- A nic. Słyszałem, że robisz imprezkę z Natalią.. - zaśmiał się.
- A no robimy. A Ty skąd wiesz? Jeszcze Ci nie powiedziałam. - obraziłam się.
- Wiesz.. tu informacje bardzo szybko się rozchodzą!
Podeszłam do swojego biurka żeby pochować swoje rzeczy do torebki i zostawić po sobie porządek. Podszedł do mnie Don i pocałował mnie w szyję. Nie chciałam się odwracać, bo wiedziałam jak to się skończy, jednak fala pożądania zrobiła swoje. Odwróciłam się, wplotłam palce w jego włosy. Spojrzałam mu głęboko w oczy i pocałowałam go namiętnie. Zaczynało nam brakować tchu kiedy usłyszeliśmy.
- Ekhm.. Przepraszam, że przeszkadzam.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i spojrzałam kto nam przerwał. Liam. Oh, ale on ma wyczucie czasu...
- Nie szkodzi. My... ten... - jąkałam się. - O co chodzi?
- Chciałem tylko potwierdzić swoje przybycie. Mogę kogoś zabrać?
- Pewnie, zapraszamy.
Pożegnaliśmy się szybko i znowu spojrzałam na Dona. Śmialiśmy się z tego jak to wyszło. I teraz to już pewnie wszyscy będą wiedzieć, że my jesteśmy razem. Z jednej strony to bardzo dobrze... panny będą wiedzieć, że Don już jest zajęty, ale z drugiej strony to wiąże się z ogromnym ryzykiem jeśli chodzi o sprawy zawodowe. Kiedy tak sobie rozmawialiśmy o tym grillu, weszła Natalia z Ryanem.
- Kochana jesteś gotowa? - spytała Natalia.
- Tak. Pewnie. Panowie wy musicie się sobą zająć. O której umawiamy się u Ciebie, żeby wszystko przygotować?
- Może tak o 18. Starczy czasu, a jeszcze wrócisz do domu i się przebierzesz. - powiedziała dziewczyna.
- No dobra. Don to czekaj na mnie u mnie, dobrze?
- Zgoda. - pocałował mnie czule.
W czwórkę szliśmy do windy. Mieliśmy takie szczęście, ponieważ kolejka do windy zniknęła i już jeździła na czas, więc długo nie czekaliśmy. W drodze na parking wszyscy żartowaliśmy i się wygłupialiśmy. Na parkingu pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Natalia również jeździła hummerem, to chyba najlepszy samochód jeśli chodzi o tę pracę. Jechałyśmy może z jakieś 20 minut cały czas dobrze się bawiąc i plotkując na wszystkie możliwe tematy. Najpierw wybrałyśmy się na zakupy na mały ryneczek. Tam gdzie warzywa i owoce są zawsze świeże. Potem szybko po wędliny i pieczywo. Natalia starała się zrobić to jak najszybciej. Śmiało mogłabym powiedzieć, że czułam się jak na maratonie, ponieważ wszystko działo się tak szybko. Widać, że gdzieś się jej spieszyło. No i miałam rację. Minęła godzina kiedy zatrzymałyśmy się pod wielkim centrum handlowym.
- Natalia to miały być małe zakupy.
- No wiem, ale przydadzą mi się nowe buty, a Tobie połowa nowej garderoby. Kochana gdzie Twój styl kobiety? Ja się Tobą zajmę.. - uśmiechnęła się.
- Mój styl? Co z nim nie tak?
- Nie gniewaj się kochana. Ale musisz być policjantką z klasą. Moda powinna być Twoim drugim imieniem. Postaram się to jakoś załatwić.
- Nie gniewam się. No dobrze to chodźmy. Zobaczymy jak to nam pójdzie.
W centrum handlowym zwiedzałyśmy jedynie sklepy, które Natalia miała już sprawdzone. Nie byłam przyzwyczajona do takich wielkich sklepów i do takich dokładnych zakupów. Ale Natalia w jakimś stopniu miała rację. Moja szafa prosi się o jakieś nowości, a poza tym jest się dla kogo stroić. A ładny wygląd nie przeszkodzi mi w pracy. Kiedy Natalia przymierzała sukienki ja chodziłam między wieszakami i szukałam czegoś na dzisiejszego grilla. Chciałam wyglądać ładnie i seksownie dla Dona. Wybrałam ładną miętową spódnicę do kostek.
- Natalia może być? - pokazałam koleżance moje znalezisko.
- No no no. Kochana rozumiesz o co mi chodzi. Przymierzaj!
Weszłam do przymierzalni i założyłam ją. Przyjrzałam się sobie i śmiało mogłam stwierdzić, że wyglądam ładnie.
- No i jak? - zapytałam odsłaniając zasłonę.
- Pięknie! W końcu pokazujesz piękne nogi! Teraz buty... koniecznie szpilki albo koturny. Potrafisz chodzić na takich mam nadzieję?
- Żartujesz?! Uwielbiam obcasy! - powiedziałam z satysfakcją, że jednak moja moda nie jest taka słaba.
- No dobra. Ja biorę tą sukienkę. No jest śliczna po prostu.
Kiedy przebierałam się z powrotem w swoje spodnie myślałam o tym co założy Don. Poszłyśmy do kasy, zapłaciłyśmy i poszłyśmy na kolejny połów. Tym razem buty. Mogłabym w tym sklepie siedzieć i siedzieć. Tyle modeli obuwia, taki wybór.. Ile dusza zapragnie! Przymierzyłam chyba z dwadzieścia par, ale kupiłam tylko dwie. Jedne piękne granatowe szpileczki i sandałki na koturnie. Zapłaciłam za nie chyba z majątek. Natalia nie mogła mi odpuścić i musiałam kupić jeszcze kilka bokserek i sweterków. A kiedy na wystawie zobaczyłam jeansową kurtkę stwierdziłam, że chce ją mieć. Tak samo było jak kawałek dalej widziałam czarną skórę. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam ją kupić.
- No kochana z tej strony Ciebie jeszcze nie znałam! - powiedziała Natalia.
- Ani słowa Donowi! Sama nie wiem co we mnie wstąpiło. - zawstydziłam się lekko.
- Nie szkodzi. Dobra odwiozę Ciebie do domu i spotykamy się o 18 u mnie. Don wie gdzie ma jechać. - zaśmiała się.
- No dobrze.
W samochodzie siedziałyśmy cicho i słuchałyśmy radia. Co jakiś czas wymieniałam się smsami z ukochanym. Z tego co wyczytałam nie mógł się mnie już doczekać. Po krótkiej podróży wysiadłam pod domem, pomachałam Natalii i wbiegłam po schodach do góry. Weszłam do siebie do pokoju i zobaczyłam na kanapie siedzącego Dona.
- Cześć kochanie! - powiedziałam.
Rzuciłam torby w kąt i podeszłam do ukochanego żeby go przytulić na przywitanie.
- No co tak długo?! Kobiety puścić na zakupy...
- Troszkę tego było, ale zobaczysz efekt jak się już ubiorę. A Ty już gotowy?
- A wyglądam? - uniósł lekko brew.
No faktycznie jeśli chciałabym żeby poszedł w samych bokserkach to był gotowy. Ale nie mogłam pozwolić, żeby takie ciacho chodziło tak skąpo ubrane.
- No chyba żartujesz! Marsz po jakieś normalne ciuchy! - rozkazałam mu.
- Leżą u Ciebie na łóżku.
Wiedziałam o co mu chodzi i czemu akurat zostawił je u mnie w sypialni. Pocałowałam go krótko dając mu znać, że więcej dostanie jak pójdzie za mną. Weszłam do sypialni, usiadłam na łóżku twarzą do Dona. On zamknął za sobą drzwi, podszedł blisko mnie... objął i zaczął delikatnie całować. Nie wiele czasu nam zostało, ale nie mogłam pozwolić zmarnować się takiej chwili...
*****
Hej! Co tam u was słychać? U mnie wszystko dobrze. Dalej z niecierpliwością czekam na swój szablon. Osoba, która go wykonuje jest w trakcie wykonywania zleceń, więc trzeba tylko cierpliwie czekać :) Pogoda w Trójmieście jest piękna, nie ma co marnować takiej chwili i wybieram się na rower! Miłego dnia! ;*

czwartek, 4 lipca 2013

11. Bo mam tych, przy których wszystko jest łatwiejsze.

Moja pierwsza noc w tak paskudnym miejscu. Siedziałam w kącie, bo prycza była twarda, a materac wyglądał tak jakby co chwilę biegały po nim jakieś robale, był brudny i śmierdział. Byłam przygotowana psychicznie na trudne warunki w areszcie, ale nie przepuszczałam, że będzie aż tak strasznie. W celi panował lekki półmrok tylko dlatego, że nie było u mnie żarówki, a światło docierało z głębi korytarza. Było strasznie zimno i o dziwo dosyć duszno, a o żadne okno chodź te najmniejsze się nie postarali. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale wiem, że miałam prawo do odwiedzin i liczyłam na to, że po drugiej stronie krat pojawi się Don i powie mi coś co znowu pomoże mi walczyć o swoją niewinność. Moje myśli biły się w głowie, tak jakby każda z nich chciała zwrócić na siebie moją uwagę.. ale ja myślałam tylko o tych oczach... Tych nienawistnych oczach. Kiedy zaczynało się zbierać na płacz, policjant stróżujący oznajmij mi, że mam gości. Musiałam iść za nim do takiego dziwnego pomieszczenia, coś w rodzaju pokoju przesłuchań, tylko ten był mniejszy, ciaśniejszy. Na środku stały tylko krzesła. Usiadłam na jednym z nich i czekałam. Po krótkim czasie pojawili się Don i Ryan z Natalią. Przywitali mnie ciepło.
- Dziękuje, że jesteście. - uśmiechnęłam się, dodawali mi siły. - Macie coś na tą kobietę?
- Tak. Dobrze, że Don ma monitoring. No i oczywiście dzięki Tobie nauczyłem się patrzeć na te nagrania i je interpretować. - powiedział zadowolony Ryan.
- A więc? Co macie? Błagam chce stąd wyjść i złapać tego kto mnie tak pogrąża.
- Spokojnie, mamy dużo czasu. - zaśmiał się Don. - Tylko wiadomości są okropne. Bądź cierpliwa i zaufaj nam, wiemy co robimy.
- No dobrze. To zamieniam się w słuch.
- Skupiłem uwagę na tą kobietę. Przejrzałem nagrania od początku Twojego pobytu u nas. Ta kobieta rzeczywiście jest jakaś... hym.. dziwna. W dniu, w którym się przewróciłaś na tych schodach stała tam od momentu, w którym przyjechaliście na stancję.
- Czyli was śledzi. - wtrąciła Natalia.
- Porównałem jej chód z chodem tego napastnika i jest dokładnie taki sam. Potem zrobiliśmy jeszcze próbę z Natalią i według mnie to ta sama osoba. Miałaś rację, tylko czego ona od Ciebie chce?
- Ryan mi po głowie chodzi to samo pytanie odkąd ją zobaczyłam. Przecież nawet jej nie znam...
- Tak się składa, że ja znam... - powiedział Don wstając z miejsca.
- Więc kim ona jest? - spytał Ryan. - Nie mówiłeś nic o niej.
- Wiem. Bo chciałem żeby Jasmine przy tym była.
- A więc? - spytałam.
- To moja była dziewczyna. Miała fioła na moim punkcie. Po rozstaniu nie dawała mi spokoju i wystąpiłem o zakaz zbliżania się. Najwidoczniej przerzuciła się na Ciebie... tylko dlaczego... - myślał na głos.
- Może dlatego, że ze mną wszędzie jeździsz, że pracujemy też razem. Jest pewnie zazdrosna i chce się mnie pozbyć. Tylko co to ma wspólnego z postrzałem w tym lesie? Musi mieć to jakiś związek...
- I z zabiciem leśniczego... - powiedziała Natalia.
- Właśnie. Muszę stąd wyjść, nie może jej to wyjść tak łatwo, nie może się mnie tak pozbyć.
- Wiem, wiem kochanie. - przytulił mnie Don.
Zarumieniłam się, bo nasz związek miał być tajemnicą, a w pokoju z nami byli Ryan i Natalia. Spojrzeliśmy tylko na nich i zaczęliśmy się śmiać. Oni w końcu też zaczęli i złapali się za ręce tym samym pokazując, że też się ukrywali.
- Wiedziałam! - powiedziała z zachwytem Natalia. - Don, da się coś zrobić żeby Jas wyszła stąd? Ona nam pomoże... przecież to ona jest przynętą. A jak wkurzymy tą laskę to szybciej się pojawi i ją złapiemy...
- No to racja. Chcę pomóc i być przy jej zatrzymaniu. Nie ujdzie jej to na sucho.
- Dobrze. Przedstawię dokumenty tym z FBI i wyjdziesz. - powiedział Don.
- No to chodźmy, Ryan dajmy im chwilę prywatności. - powiedziała Natalia wychodząc z pokoju.
Uśmiechnęłam się tylko do nich w ramach podziękowania. Tyle się narobiło, że byłam jej na prawdę wdzięczna za taką chwilę sam na sam. Chwilę milczeliśmy, bo nie bardzo wiedziałam co mam mu powiedzieć. Była Dona chce się mnie pozbyć. Cudowne powitanie.
- Kochanie.. ona niczego nie zmieni. To z Tobą chce być. - powiedział Don patrząc mi w oczy.
- Wiem... Nikt i nic nas nie rozdzieli, poradzimy sobie.
Ujął moją twarz w swoje dłonie i tak przyglądając mi się pocałował mnie namiętnie, tak czule.. To była piękna chwila zapomnienia, która pozwoliła mi na nowo uwierzyć, że są ludzie, dla których warto walczyć o siebie. Kiedy tylko mogłam złapać troszkę powietrza poprosiłam, żeby szybko wrócił z tym zwolnieniem z aresztu, bo trzeba to jak najszybciej zakończyć.


Po godzinie byłam wolna. Koniec z ciasnymi i brudnymi celami, nigdy więcej tam nie trafię. Siedziałam w hummerze Dona. Byliśmy w drodze do domu. Dostałam dodatkowe pół godziny na prysznic i zmianę ciuchów. Kiedy dojechaliśmy na miejsce szybko wbiegłam do pokoju...
- Don, byłeś tu wcześniej? Drzwi mam otwarte, a wydawało mi się, że zamykałam.. - powiedziałam do niego.
- Nie.
Wszedł pierwszy do pokoju i tylko słyszałam jego przeklinanie. Weszłam za nim a w pokoju panował istny bałagan. Ktoś przewrócił wszystkie pomieszczenia do góry nogami. Moje rzeczy powyrzucał z szafy i komód. To samo zrobił z kosmetykami. Zastanawiałam się kto to mógł być.
- Don nie mam wiele czasu, więc sprzątaniem zajmę się później. Biorę szybki prysznic, będziesz na mnie czekał tu blisko. Boję się tego miejsca... - posmutniałam.
- Jasne. Pozbieram Twoje rzeczy z podłogi.
- Dziękuje.
Prysznic był szybki i kojący. Nie miałam za wiele czasu na myślenie o tym dziwnym włamaniu, ale moje podejrzenia dotyczyły już tylko jednej osoby. Nie mogłam się jej bać, bo inaczej wygra. Musiałam być silna i twarda. Kiedy wycierałam się ręcznikiem zwróciłam uwagę na lustro. Przykuło moją uwagę, bo było coś na nim napisane. Odkręciłam wodę w kranie na maksymalną ciepłą wodę i czekałam aż lustro na nowo zaparuje.
- Pożałujesz dziwko, że się tu pojawiłaś. Zostaw Dona w spokoju, on jest mój! - przeczytałam wiadomość na głos.
Zawołałam Dona, żeby mógł to zobaczyć. Zrobił zdjęcie póki było widać cały napis. Widziałam po jego minie, że bardzo się przejął i nie odpuści swojej byłej. Podsuszyłam włosy, ubrałam się i już byliśmy w drodze do miejsca pracy. Budynek wprawdzie niczym się nie różnił, ale pracujący w nim ludzie owszem. Patrzyli się na mnie jak na szpiega, kreta, który powrócił węszyć... Tylko, że teraz zmieniło się jedno. Moje podejście. Wiedziałam, że jestem niewinna, więc nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi. Teraz  naszym celem jest schwytanie tej niuni.

- Wszystko jasne? - powiedział Don do ekipy.

- Jasne.
- Jasmine i ja jedziemy do domu, będziemy udawać, że nic się nie wydarzyło i jest wszystko dobrze. Skoro nas śledzi to wywinie jakiś numer. Reszta ma być czujna. - rozkazał Don po czym wziął mnie za rękę i zaprowadził do auta.
Jechaliśmy cały czas uśmiechnięci. Fakt, że czułam się okropnie z tego powodu, że musiałam teraz dużo grać... Czuliśmy, że nawet w hummerze jest podsłuch, więc musieliśmy się bardzo postarać, żeby ją wkurzyć. Na każdym czerwonym świetle szeptaliśmy do siebie niegrzeczne słówka i całowaliśmy się. Chyba się udało, bo od ulicy Jack Street jechał za nami czerwony nissan. Bardzo ładny samochód jak na kobietę mordercę i prześladowcę. Napisałam smsa do Natalii z tą informacją i dalej jechaliśmy jak gdyby nigdy nic. Dojechaliśmy do domu, wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Teraz na prawdę dobrze się bawiliśmy, tańczyliśmy i śpiewaliśmy.. Namiętne igraszki również się pojawiły. Kiedy uniósł mnie wysoko żeby mnie pocałować do pokoju wparowała osoba w kominiarce.
- Wybaczcie, że przeszkadzam. - powiedziała.
- Jasne. Wejdź Margaret. Zapraszamy. Wiedzieliśmy, że do nas dołączysz. - powiedział Don zachęcającym gestem.
Obserwowała nas. Te jej nienawistne spojrzenie... Musieliśmy grać na czas.
- Jak możesz być z tą zdzirą?! To ja Ciebie kochałam i nadal kocham! - krzyczała.
- Bardzo mi miło. Jestem Jasmine Snow. - uśmiechnęłam się przytulając do Dona.
- Jesteś bezczelna!
- Zupełnie jak Ty.
Przechadzała się szybkim krokiem po pokoju. W jedną i w drugą stronę. W końcu się odważyła. Zdjęła kominiarkę i teraz widziałam jej twarz. Owszem była bardzo piękną kobietą. Zrozumiałam czemu mi tak dopieka i dlaczego boi się o Dona.. tylko, że jej związek zakończył się już dawno temu.
- Margaret... czemu Ty to robisz? Mało było Ci po zakazie... Chcesz teraz iść siedzieć? A dostaniesz za to sporo latek. - powiedział stanowczo Payne. - Nie możesz pogrywać tak życiem innych.
- To Ty zabiłaś leśniczego i postrzeliłaś mnie w lesie? - zapytałam wprost, nie było sensu się w to bawić.
- Podobało Ci się polowanie? Żałuje, że nie trafiłam w serce...
- A no było całkiem przyjemnie! A leśniczy? I ten facet nad jeziorem?!
- Facet nad jeziorem to przypadek. Uczyłam się strzelać... do zwierzyny.
- Zabiłaś niewinną osobę! Jak mogłaś! Myślałem, że jesteś dużo rozsądniejszą dziewczyną. - powiedział Don.
- Nie rozumiesz, że ja to wszystko dla Ciebie! Kocham Cię Don! - krzyczała przez łzy.
- Ale ja Ciebie nie kocham. Jeśli rzeczywiście mnie kochasz to dasz się zakuć w kajdanki właśnie Jasmine i opowiesz wszystko agentom FBI. Ja się w to bawić nie będę. 
Podeszłam do niej z kajdankami jednak nie chciała dać za wygraną i uderzyła mnie w twarz. Spojrzałam na Dona, ale wyraźnie mi pokazał żebym nie dała się sprowokować, bo tylko o to jej chodzi. Godnie uniosłam twarz po czym kazałam się jej odwrócić. Znowu uniosła rękę tylko w tym momencie Natalia ją złapała.
- Nie w moją przyjaciółkę! - powiedziała Natalia.
Zakułam ją w kajdanki, a policjanci którzy przyjechali z Ryanem i Natalią zabrali ją na przesłuchanie do biura FBI. Policzek mnie trochę piekł, ale Don miał rację. Jeśli bym dała się sprowokować byłoby już tylko gorzej. A tak wszyscy trzymaliśmy kciuki, że ona się przyzna i zostanę oczyszczona z zarzutów. Cieszyłam się, że mamy to za sobą. Pocałowałam gorąco Dona, byłam mu tak wdzięczna za tą pomoc. Natalia i Ryan też już bez żadnego chowania się po kątach pokazali swoje uczucia. I tak razem nasza czwórka zakończyła chyba najgorszą sprawę mojego życia.
*****
Hej! I jak się podoba? Dzisiaj dzień jakiś duszny i śpiący... właśnie skończyło mi grzmieć nad oknem. Pogoda w Trójmieście robi się na prawdę rewelacyjna, słoneczko i upały :) W ogóle jestem tak podekscytowana, bo znalazłam bloga, na którym zajmują się grafiką właśnie do blogspot i zgłosiłam prośbę o wykonanie szablonu na mojego bloga :) Ku mojemu zaskoczeniu zgłoszenie zostało przyjęte i już nie mogę się doczekać mojego nowego wyglądu bloga! Czekam z niecierpliwością! :) Pozdrawiam! :*