niedziela, 11 sierpnia 2013

21. Nowość- praca za biurkiem.

Kolacja była pyszna, a noc upojna. Obudziłam się z uśmiechem na ustach, którego nijak nie mogłam się pozbyć. Wiedziałam, że dzisiaj obiecałam pomóc chłopakom w sprawie, więc musiałam się jak najszybciej pojawić w biurze i zająć pracą. Obróciłam się na bok żeby spojrzeć jak słodko śpi mój ukochany jednak nie zastałam go już w moim łóżku. Zasmuciłam się trochę, bo chciałam mieć go raz przy sobie nawet z rana. Przecież to bardzo przyjemne budzić się obok swojego życiowego partnera. No, ale nie mogłam się dać ponieść emocjom.. przecież czekała na mnie masa pracy, a ja jak wielki leniuszek miałam problem żeby wstać z łóżka. Po kilku próbach udało mi się i szybko pognałam do łazienki wziąć szybki prysznic. Potem szybko ubrałam się, spakowałam torebkę i zadzwoniłam po taksówkę. Moja zamówiona limuzyna miała być za 10 minut, więc śmiało zdążyłam zrobić sobie jeszcze kawę i kanapkę na drogę.

Siedziałam przy biurku i przeglądałam jeszcze raz uważnie wszystkie zeznania, ale niestety... nic oprócz Pani Blant nie udało mi się znaleźć. Zabrałam się też za dokończenie wszystkich wstępnych raportów żeby potem mieć tego jak najmniej. Nagle do pomieszczenia wszedł Don zaciekle prowadząc dyskusję z Ryanem.
- Cześć chłopaki. Co nowego? - zapytałam przerywając im sprzeczkę.
- Hej. - odpowiedzieli chórem. - Dzisiaj przesłuchujemy bezdomnego. - powiedział Don.
- A wiecie może czy Jared zadzwonił do Monici Blant?
- Nic mi o tym nie wiadomo. - powiedział Ryan. - Dostałem też dzisiaj wiadomość od tych z balistyki, że nabój można przypisać do odpowiedniej jednostki wojskowej.
- Czy to możliwe? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Owszem. Jednostka Marynarki Wojennej w Miami. Jedziemy do nich? - zaproponował Ryan.
- Jasne. - powiedziałam z entuzjazmem. - Ale co z bezdomnym?
- Dobra. To ja wezmę bezdomnego, a wy sprawdźcie jednostkę. - zaoferował się Wolfe.
- No dobra. Przekaż Jaredowi, że czekam na informację o tej kobiecie. - powiedziałam i zaczęłam zbierać potrzebne rzeczy z biurka.

- Ryan jakby coś się działo dzwoń do mnie. - powiedział Don wychodząc z pokoju.
- To na razie. - pożegnałam się.
Droga do samochodu minęła mi bardzo szybko. Myślałam, że zobaczę przy aucie Payna, ale po nim nie było ani śladu. Rozejrzałam się dookoła, ale panowała cisza. Musiałam na niego poczekać. Po kilku minutach już biegł. Widać było po nim, że jest trochę zdenerwowany.
- Co jest? - spytałam wsiadając do hummera.
- Liam się wkurza, że nie mamy jeszcze żadnego podejrzanego, a skoro to żołnierz sprawa musi zostać szybko rozwiązana. - powiedział oburzony.
- Spokojnie. Jeszcze dzisiaj postaramy się ją zamknąć.
W samochodzie panowała napięta atmosfera. Wiedziałam, że Payne się wścieka na szefa za to, że tak naciska. Nie ma lekko w tej sprawie. Szczególnie, że jeśli chodzi o sprawy wojskowe to dużo akcji, wiadomości i informacji jest utajnionych i tak na prawdę nie wiedziałam czy będziemy mieli do nich dostęp. Jednostka wojskowa już z początku sprawiała nam problemy. Musieli nas wylegitymować, a potem zadawali pytania czego szuka wydział zabójstw. Odpowiadaliśmy krótko i dwuznacznie, bo osobą z którą będziemy rozmawiać to generał. Jeszcze nie wiedziałam jak się nazywa ani jak wygląda, jednak po samym słowie "generał" miałam ciarki na plecach. Zaparkowaliśmy samochód i ruszyliśmy w stronę wielkiego gmachu. Na zabezpieczonym terenie tuż obok trwały ćwiczenia, za pewne szkoleniowe. Szliśmy za jednym z oficerów, który prowadził nas do gabinetu generała. Hole i korytarze były w kolorach zieleni i brązu. Pomimo panujących tu zasad panowała tam miła atmosfera. Kiedy dotarliśmy do miejsca, oficer zaprosił nas do środka.
- Generał zaraz przyjdzie. Kończy nadzór jednego ze szkoleń. - powiedział młody, jak na moje oko oficer.
- Dziękujemy.
Ja rozgościłam się siadając na wygodnym fotelu a Don spoglądał gdzieś za okno. Nie wiem co można było tam podziwiać, ale nie zastanawiało mnie to jakoś szczególnie. Kiedy szliśmy do tego miejsca po drodze mijały nas kobiety w mundurach. Zastanawiało mnie to jakie wiodą one życie poza pracą. Czy moją rodzinę? Czas na jakiś relaks? Ja jako kobieta pracująca w policji nie miałam łatwo, a co dopiero kobieta, która służy w Marynarce Wojennej. Moje rozmyślenia przerwał ochrypły głos.

- Dzień dobry państwu. Generał Max Willson. W czym mogę pomóc?
- Witamy. Prowadzimy śledztwo w sprawie morderstwa. Wiemy już, że ofiarą był żołnierz. - powiedziałam wprowadzając go w temat naszej rozmowy.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Okazało się, że pocisk jakim został postrzelony pochodzi właśnie z tej jednostki. - powiedział pewnie Don śledząc wzrokiem zachowanie generała.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Wiedziałbym gdyby zginął nasz człowiek. - powiedział pewnie. - Wiadomo już kto to jest?
- Niestety nie. Znaleźliśmy jego ciało w spalonym samochodzie na drodze stanowej. Wie pan coś o tym? - spytałam.
- Hym.. - zamyślił się. - Ostatnio w okolicach drogi stanowej mieliśmy ćwiczenia. Oficer Sticsson prowadził tam szkolenia.
- Gdzie dokładniej? - spytał Don w poszukiwaniu cennych informacji.
- Nie powiem wam teraz adresu, bo nie mam do tego pamięci, ale było to jakieś 10 mil od początku drogi stanowej na zachód. - zamyślił się na chwilę. - Będziecie też widzieć dużą wieżę kontrolną, więc chyba sobie poradzicie.
- Poradzimy. - zapewniłam go. - A czy w ostatnim czasie zgłoszono zaginięcie jednym z żołnierzy? Ktoś miał z kimś zatargi?

- Proszę panią tu czasem każdego ponoszą nerwy i każdy czasem ma z kimś na pieńku. Ale żeby od razu zabijać? Przysięgali służyć ojczyźnie, a nie mordować kolegów po fachu. - powiedział oburzony generał.
- Rozumiem. A co z tym zaginięciem? - spytał Don raz jeszcze.
- Mogę po prosić oficera Sticssona o sprawdzenia baz danych.
- Dobrze, więc poczekamy na oficera. - powiedziałam.
Generał Max wyszedł, a my czekaliśmy na kolejne informacje. Póki co nic nie wskazywało na to, że zamordowany żołnierz pochodził akurat z tej jednostki. Być może w ogóle nie pochodził z Los Angeles. Martwiło mnie to, że zginął tak na prawdę i mój kolega. Chodź go nie znałam to tak jak ja służył w dobrej wierze. Kiedy znowu odleciałam w zakamarki mojej głowy, żeby pomyśleć wrócił generał wraz z oficerem. Oficer pokazał nam bazę danych i opowiedział o niej co nie co.
- Dobrze, a więc może pan znaleźć osobę zaginioną? - spytałam przerywając oficerowi.
- Tak. - odpowiedział krótko i na temat.
- To proszę sprawdzić czy nikt nie zaginął w ciągu ostatnich dwóch tygodni. - zaproponowałam.
Po kilku ruchach jego palców na klawiaturze znalazł trzy osoby, które zostały uznane za zaginione. Don poprosił o wydrukowanie tych dokumentów i zadał jeszcze kilka ważnych pytań dotyczących szkoleń przy drodze stanowej. Akurat tak się dobrze nam złożyło, że oficer znał dokładny adres. Zapisał nam go na kartce i podał Paynowi.
- Czy ci panowie mieli z kimś zatargi? Jakieś problemy? - zapytałam.
- Jeden z nich, Damon miesiąc temu rozstał się z żoną. Wpadł w depresję przez co dostał przepustkę z poligonu żeby jednak nabrał dystansu do pracy i do życia prywatnego. Drugi z nich Dylan nie miał żadnych problemów. Z tego co wiem... - przerwał na chwilę żeby spojrzeć na generała. - jest dezerterem.
- A co z trzecim? - spytał Don.
- Horatio. Jeśli chodzi o niego to też jest brany za dezertera. - powiedział lekko przestraszony oficer.
- Denerwuje się pan. - zwróciłam uwagę na jego zachowanie.
- Bo pewnie będę w gronie podejrzanych. - powiedział powoli. - Akurat z Horatio miałem problemy na ostatnich ćwiczeniach, które odbywały się 2 tygodnie temu. Uważał, że sypiam z jedną z służących kobiet. - powiedział zawstydzony.

- A czy to prawda? - wtrącił się generał.
- Nie! Oczywiście, że nie. - powiedział oficer.
- Dobrze. Poprosimy również o dane tej kobiety. - powiedziałam.
Potem już pożegnaliśmy się i razem z Donem udaliśmy się na parking. Cały czas dyskutowaliśmy na temat oficera. Ja uważałam, że oficer kłamie co do tej kobiety a Don, że mówi prawdę. Akurat jeśli o związki to ciężko jest innym kłamać mi prosto w oczy, bo zaraz widzę, że ktoś próbuje skłamać. Ale niestety nie potrafiłam przekonać co do swojej intuicji Payna. Oczywiście przed wyjazdem musieli nas jeszcze sprawdzić. Dalej słyszeliśmy obelgi na policję, ale ani ja ani Payne nie zwracał na nich uwagi. Pozwolili nam pojechać. Droga minęła nam bardzo szybko. Don cały czas trzymał nogę na pedale gazu. Trochę się bałam, bo na prawdę jechał jak wariat. Mimo wszystko ufałam mu. W biurze pokazaliśmy się po godzinie 15. Rozmawialiśmy z Ryanem, który też był świeżo po przesłuchaniu bezdomnego mężczyzny.
- No mówię wam, on tylko to obserwował. Ale nie widział żadnej osoby. To tak jakby samo się podpaliło. - tłumaczył nam Ryan.
- No my mamy trzech zaginionych żołnierzy. Tak, więc do roboty. - powiedziałam. - A co z Jaredem? - zapytałam Ryana.
- Widziałem go dzisiaj na chwilę z jakąś blondynką. Może to ta wasza Blant. - powiedział Ryan.
- Możliwe. Dobra do roboty!
Zasiadłam za biurkiem i wypełniałam raporty z dzisiejszych rozmów z generałem i oficerem. Roboty było dużo i każdy z nas miał co robić. Payne cały czas przeglądał bazy danych i dzwonił po ludziach. Ryan spisywał wszystko z przesłuchania bezdomnego, a ja z jednostki wojskowej. Minęła może godzina jak do gabinetu wszedł zdenerwowany Liam.
- Snow do mnie! - powiedział po czym wyszedł z pomieszczenia.
Oczy otworzyłam szeroko, ponieważ poczułam w jego głosie jad.. A ja przecież nic nie zrobiłam nic głupiego ani złego. Spojrzałam na chłopaków, ale byli przerażeni tak samo jak ja. No cóż. Wstałam i poszłam do biura szefa. Widziałam przez okno, że stoi zdenerwowany przy oknie. Wzięłam jeden głęboki wdech i razem z wypuszczanym powietrzem weszłam do środka.

- Chciałeś mnie widzieć. - powiedziałam.
- Owszem. Właśnie została złożona na Ciebie skarga. - powiedział zdenerwowany.
- Słucham? Przez kogo? - pytałam zdezorientowana.
- Przez generała Maxa Willsona.
- Słucham? To jakiś żart? - niedowierzałam własnym uszom.
- Powiedział, że byłaś arogancka i bezczelna w zadawaniu pytań. Prosił też abym coś z tym zrobił inaczej weźmie sprawy w swoje ręce. - powiedział obojętnym już tonem.
- Nie no to jakiś żart! Wierzysz mu?! - krzyczałam. - Byłam profesjonalna. Mógł Ci od razu powiedzieć, że nie toleruje kobiet w tym zawodzie. Dupek jeden. Cholera jasna!
- Jasmine. Lepiej żebym to ja Cię zawiesił do wyjaśnienia sprawy niż zrobił coś ten generał. Musisz mi zaufać. - powiedział już uprzejmie.
- Jasne. A co mam robić?
- Wypełniać dokumenty.
- Robota za biurkiem?! Żartujesz sobie, prawda? - pytałam z niedowierzaniem.

- Niestety nie. Jasmine to tylko do zakończenia sprawy.
- A cholera jasna z wami wszystkimi! - krzyknęłam i wyszłam z jego gabinetem trzaskając z drzwiami.
Do chłopaków weszłam nieźle wkurzona. Nie miałam siły im nawet tłumaczyć o co chodzi. Bez słowa zasiadłam przy swoim biurku tyłem do kolegów. Patrzyłam teraz za okno z nadzieją, że to tylko jeden wielki żart i zaraz wszystko wróci do normy.
- Dobra ja idę do Jareda. Ponoć coś ma. - powiedział Ryan wychodząc z naszego biura.
Siedziałam tak na siłę powstrzymując łzy. Nie chciałam płakać w pracy, przy Donie... nie chciałam okazywać swojej słabości, ale to jakoś mnie przygniotło mocno do ziemi i nie pozwalało wstać. Poczułam ręce Dona na swoich ramionach.
- Kochanie co się stało? - spytał zmartwiony.
- Zostałam zawieszona. - powiedziałam po dłuższej chwili.
- Jak to?
- Generał stwierdził, że byłam bezczelna i arogancka podczas zadawania pytań.
- To nie prawda!
- No wiem. Byłam profesjonalna.. brałam pod uwagę okoliczności... Starałam się. - mówiłam już przez łzy.
- Do kiedy?
- Do końca tej sprawy. A wiesz dlaczego on to zrobił? - przerwałam żeby wydmuchać nos. - Bo jeśli Liam by mnie nie zawiesił to generał sam by coś zrobił. Dupek pieprzony jeden!
Do Dona zadzwonił telefon. Rozmawiał krótką chwilę, ale nie obchodziło mnie to. Musiałam się ogarnąć i zająć się dokumentami. W końcu chciałam coś robić, bo sama w domu bym chyba zwariowała. Otarłam łzy i wzięłam się za papierki.
- Kochanie muszę lecieć. Ryan z Jaredem coś mają. - powiedział przepraszająco.
- Jasne, rozumiem. - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Kocham Cię. - powiedział czule.
Głupio było mi teraz, że nie oderwałam nosa od blatu biurka, ale byłam zbyt zła żeby móc wymawiać czułe i romantyczne słowa. Tym bardziej, że brzmiały by one całkiem inaczej... Przeglądając stertę papierów czułam jak wzrasta we mnie gniew, ale mimo wszystko starałam się nad nim panować...
***
Cześć! W końcu udało mi się skleić nową notkę. Próbowałam znowu po dziesięć razy aż w końcu udało mi się napisać całość. Mam nadzieję, że się podoba. Poprosiłam też o wykonanie nowego szablonu. Jak wam się podoba? Autorką jest Cara z Graphicpoison. Po prostu wygląd bloga jest teraz piękny <3 Pozdrawiam!!

4 komentarze:

  1. Jeśli też lubisz sobie poczytać, to zapraszam na: http://pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne opowiadanie. Zaczęłam od pierwszego rozdziału, ale mam nadzieję szybko dojdę do bieżącego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć kochana! W końcu mogę nadrobić zaległości. Nie było mnie trochę niestety i za to przepraszam. Notka świetna. Szkoda mi Jasmine.. szczególnie, że praca za biurkiem nigdy nie wróży niczego dobrego... tym bardziej, że ona lubi działać. Do tego chyba tak jest w dzisiejszym świecie, że panowie jednak z tych dużo wyższych sfer jednak wolą towarzystwo facetów i tak to się kończy. No, ale mam nadzieję, że sprawa szybko się wyjaśni i Jasmine wróci do pracy w terenie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff... Już jestem na bieżąco. Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń