niedziela, 25 sierpnia 2013

22. Siedzę w biurze, ale pomagam.

Papierkowa robota była dosyć męcząca. Szczególnie, że kiedy uporządkowałam jedną stertę za chwilę na moim biurku pojawiała się kolejna i tak bez końca. Moja irytacja sięgała góry lodowej, ale musiałam nad tym jakoś zapanować. Miałam nadzieję, że chłopaki zakończą sprawę jak najszybciej żebym mogła normalnie wrócić do pracy w terenie. Dochodziła już godzina 18... a ja cały czas miałam wrażenie, że nie wyjdę stąd jako pierwsza albo co gorsza, będę nocować w pracy. Kiedy dopadła mnie chwila załamania usłyszałam dobrze znany mi głos:
- Hej kochana. Jak się masz? - spytała Natalia.
- Cześć. Jakoś leci. Trochę dużo roboty mam.
- Słyszałam od Dona wszystko. Przykro mi...
- Daj spokój to nie wasza wina, tylko tego durnia generała. - zaklęłam jeszcze pod nosem. - A co u Ciebie? Masz coś nowego?
- Tak. Myślałam, że zastanę chłopaków, ale już wylecieli. Ponoć mają pierwszego porządnego świadka.
- No to fajnie, szybciej wrócę do pracy. - spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jeden wielki grymas.
- Dasz znać Donowi? Chodzi o to, że znalazłam w organizmie naszego denata sporą dawkę środków odurzających. Jeśli chodzi o moje zdanie to myślę, że do samochodu wsadzili go na siłę, bo facet nie miał się jak bronić. - powiedziała Natalia wychodząc już w pokoju.
- Dzięki. Przekaże im.
Krótka wizyta Natalii poprawiła mi humor. Mimo tego, że wciąż siedzę przy biurku czułam, że nie jestem mocno odsunięta od sprawy. Zaraz wzięłam telefon i wystukałam numer Payna. Odebrał po dłuższym sygnale.
= Jasmine? Stało się coś? - spytał przejęty.
- Nie. Natalia ma dla was informację. Koleś miał w organizmie sporą ilość środków odurzających. Wychodzi na to, że nie wsiadł do samochodu sam. Ktoś mu pomógł.
= Dzięki. Odezwę się jak będziemy coś mieć.
- Jasne. Uważaj na siebie.
Rozłączyłam się. Tak bardzo chciałabym żeby ten dzień dobiegł już końca. Nie miałam siły przeglądać kolejnych kartek i podpisywać wszystkiego czego nie wypełniałam. Podeszłam do biurka Dona i przejrzałam jego dokumenty. Sprawdziłam jeszcze raz wypis z bazy wojskowej. Przejrzałam jeszcze raz wszystkich trzech żołnierzy. Zaczęłam od Damona. Jak się okazało skorzystał z przepustki i siedział w ośrodku, w którym starają się wyleczyć depresję wśród wojskowych. Tak więc wykreśliłam go z listy ofiar. Zostało jeszcze dwóch uznanych za dezerterów. Dylan.. dobrze poszperałam w Internecie i w bazach danych i co się okazało... Dylan Fox siedzi w więzieniu za napad z bronią. Pewnie powiedzieli nam, że uciekinier żeby nie przynosił hańby jednostce. No i został nam ostatni. Horatio uznany za dezertera, ale jak się okazało po dokładnym przeszukaniu baz danych nie było go w żadnym ośrodku czy szpitalu. Nie meldował się w żadnych hotelach, hostelach i motelach. Nie było po nim ani śladu. Znalazłam numer do jego rodziny. Margaret Cain.
- Trzeba spróbować. - pomyślałam wystukując numer telefonu. Czekałam. - Dzień dobry. Nazywam się Jasmin Snow. Pracuję w policji w wydziale zabójstw. - przedstawiłam się.
= Dzień dobry. Margaret Cain. O co chodzi?
- Chciałabym zapytać o Horatio. Wie Pani co się z nim dzieje?
= Niestety nie. Mąż nie odzywa się już trzeci tydzień. Boję się, że wysłali go na jakąś misję.
- A kiedy widziała go Pani po raz ostatni?
= To było z jakieś trzy tygodnie temu. Kiedy przyjechał do domu zjadł obiad i powiedział, że jedzie na szkolenie.
- Coś jeszcze mówił? Wie Pani każdy szczegół może nam pomóc.
= Mówił coś, że zdenerwował się na jakiegoś oficera.

- A jak się nazywał ten oficer?
= Nie mam pojęcia. Spakował się i wyszedł.
- Rozumiem. Dziękuje za rozmowę. Jeszcze się do Pani odezwę.
= Dobrze. A czy wiadomo co się dzieję z moim mężem?
- Jeszcze nie wiemy. O wszystkim poinformujemy jak nabierzemy pewności. Do widzenia.
Kobieta rozłączyła się. Przez całą rozmowę odniosłam wrażenie, że była obojętna na to co słyszy i mówi, jednak kiedy spytała o męża wyczułam troskę i zmartwienie. Skoro czeka już trzy tygodnie na jakiekolwiek informację nie dziwiłam się, że targają nią różne emocje. Jakoś kobieta musiała sobie radzić. Wzięłam się do spisania raportu z tej rozmowy i poszukałam jeszcze kobiety, o którą chodziło w sprzeczce między oficerem a Horatiem.
- O cholera! - powiedziałam na głos kiedy zobaczyłam tę kobietę. - Przecież to blondynka. Muszę zadzwonić do Jareda. - powiedziałam sama do siebie.
Rozmawiałam z Jaredem dosyć długo, ale dowiedziałam się o tej kobiecie sporo i szybko połączyłam fakty w jedno. Kobieta, o którą chodziło w sporze między panami chodziło o Monicę Blant. Jared był równie zaskoczony co ja, ponieważ nie powiedziała mu, że służy w Marynarce Wojennej. Po rozmowie z Jaredem zadzwoniłam właśnie do Pani Blant.
- Dzień dobry. Jasmine Snow wydział zabójstw.
= Dzień dobry. Ostatnio powiedziałam wszystko co wiedziałam. - powiedziała trochę przerażona.
- Wiemy. Ale pojawiły się nowe tropy i musimy Panią zaprosić jeszcze raz na przesłuchanie.
= Rozumiem. A kiedy?
- Pasuje Pani jutro z samego rana?
= Oczywiście. Będę na 8. Do widzenia.
Nie zdążyłam jej nawet odpowiedzieć, bo się rozłączyła. Czułam jakoś po jej głosie, że coś ukrywa, ale byłam ciekawa czy jutro nam wszystko wyjawi. Dochodziła już 20, a ja byłam strasznie przemęczona. Nie przyzwyczaiłam się do pracowania przy biurku tylu godzin, ale byłam z siebie dumna, że udało mi się wykluczyć dwóch żołnierzy i znaleźć naszą Monicę Blant. Teraz jeszcze oficer powinien zostać poinformowany, ale to już jutro, bo dzisiaj i tak już bym go nie zaprosiła na przesłuchanie. Wróciłam do swojego biurka i spakowałam torebkę. Byłam wykończona, więc spakowałam dokumenty do torebki i zaczęłam zbierać się do domu. Idąc do windy usłyszałam wołanie Liama.
- Co się stało Liam? - zapytał od niechcenia.
- Chciałem zobaczyć jak się masz. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
- Ależ oczywiście, że nie. W końcu to nie Twoja wina... to ja jestem kobietą. - powiedziałam z ironią.
- Wiesz, że to dla Twojego dobra. - powiedział Liam przepraszająco.
- Jasne, spoko. Idę do domu, bo jestem zmęczona. Ale pomogłam chłopakom. Załatwiłam im jednego świadka i potencjalnego podejrzanego na jutro. - powiedziałam zadowolona.
- No to pięknie. Jesteś niezastąpiona. - pochwalił mnie.
- Dzięki. - wsiadłam do windy. - Do jutra.
- Na razie.
Drzwi się zamknęły, a ja nie musiałam już ukrywać swoich prawdziwych emocji. Byłam wkurzona, ale nie miałam na to wpływu. Widziałam, że szef chciał dla mnie jak najlepiej, ale mógłby postawić się temu generałowi. No, ale nie było co już tego roztrząsać, bo i tak już by się nic nie zmieniło. Wysiadłam z windy i szłam w stronę wyjścia. Nikogo już o tej porze nie było, więc wychodziłam sama, ale to było teraz wielkim plusem, nie musiałam długo czekać na taksówkę.

Po prysznicu byłam jak zupełnie inna dziewczyna. Usiadłam z kieliszkiem wina przy stoliku i przeglądałam dokumenty. Najbardziej zaciekawiła mnie informacja o Blant i Sticssonie. Jeśli ja miałabym kierować się intuicją to postawiałabym na to, że ta dwójka miała ze sobą romans. Sprawdziłam jeszcze karteczkę, którą dostaliśmy w gmachu od oficera, na której było zapisane, że ta kobieta nazywa się Jessica Monica Blant. Dlatego nie skojarzyłam od razu osoby. Skoro pierwsze imię było zupełnie inne, a na drugie nie zwraca się już tak uwagi. Sączyłam wino pomału, bez pośpiechu. Papiery odłożyłam już na bok. Nogi położyłam na stoliku i włączyłam telewizor. Oczywiście nic ciekawego nie leciało, no bo po co.. To nic, że wróciłam zmęczona z pracy i chciałabym sobie jakoś miło spędzić wieczór. Po skakaniu po kanałach zrozumiałam, że niczego i tak nie znajdę.. włączyłam stację muzyczną i słuchałam wycia tak zwanych gwiazdek. Kieliszek opróżniłam, więc wybrałam się do kuchni po całą butelkę. Kiedy wyjmowałam z lodówki jeszcze coś do jedzenie usłyszałam lekki szyderczy śmiech.

- Cześć Taylor. - powiedziałam odwracając się do niego przodem. - Coś Ci się stało?
- Cześć. Nie, a czemu miałoby mi się coś stać... Jak w pracy? Słyszałem, że jesteś zawieszona. - powiedział śmiejąc się pod nosem.
- Skąd wiesz? - zapytałam poirytowana.
- Takie wieści szybko się rozchodzą. Delko też ma dobre kontakty z Liamem. Jesteśmy na bieżąco.
- No cóż. Skoro wszystko wiesz, to po co mam Ci więcej mówić.
Byłam już bardzo wkurzona, ale wiedziałam, że chce mnie tylko wyprowadzić z równowagi, ale jako mądra kobieta nie chciałam dać mu tej satysfakcji.
- Coś jeszcze? - spytałam.
- Nie. - powiedział szybko. - Chociaż... - zamyślił się. - Teraz rozkręcasz sobie karierę przez łóżko? - spytał już teraz bardzo poważnie.
- Nie rozumiem. Wybacz, ale zdobyłam stanowisko ponieważ jestem dobrą gliną. Musisz trochę nad tym popracować, to może i Ty przestaniesz wypisywać mandaty za złe parkowanie. - powiedziałam zgryźliwie. Udało się, Taylor się wkurzył.
- Kurwa nie przesadzaj! - podniósł głos. - Ty śpisz z tym całym Donem. To ma być fer?!
- Uspokój się, to może Ci kiedyś powiem jak się dostać w wyższe sfery. - powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Taylor stał tak chwilę, ale słyszałam już szybkie kroki za sobą. Szedł ze mną, był w amoku, nie umiał nad sobą zapanować.
- Taylor wróć do pokoju. - powiedziałam grzecznie.
- Bo co? Weź się do cholery ogarnij dziewczynko!
- Taylor wyluzuj. - teraz się trochę bałam pamiętając o jednej z przykrych scen z tym chłopakiem w roli głównej.
- Bo co? Najpierw kusisz, podniecasz, a potem dajesz kosza. Jesteś zwykłą dziwką! A pamiętaj przez łóżko w pracy daleko nie zajdziesz. Ludzie gadają. - mówił.
- Przesadziłeś. - obróciłam się. - Nie obrażaj mnie i nie gadaj głupot, zazdrosny dupku!
- Ooo. - zagwizdał. - Pokazujesz pazurki, to ja lubię.
- Spadaj.
Odwróciłam się i poleciałam do swojego pokoju. Zamknęłam się od środka i czekałam pod drzwiami nasłuchując Taylera. Miałam wrażenie jakby się oddalał, ale to nie był dobry moment żeby otworzyć drzwi i wrócić po butelkę wina, którą zostawiłam na blacie w kuchni. Usiadłam na kanapie wpatrzona ślepo w ekran telewizora. Zbierało mi się na płacz, łzy pojedyncze spływały już po policzku, ale nie chciałam łkać głośno. Nie wytrzymałam zbyt długo. Zaczęłam płakać.. dałam upust emocjom. Właśnie teraz mogłam odreagować...
***
Hej! Przepraszam, że tak dawno nie pisałam, ale byłam na niezapowiedzianych wakacjach i nie miałam czasu nawet o tym poinformować. Dzisiaj będę nadrabiać zaległości, więc mam nadzieję, że się nie gniewacie :* Przepraszam też, że notka taka słaba, ale przez ten odpoczynek zupełnie zgubiłam wątek mojego pisania. Obiecuję, że to naprawię. A co tam u was słychać? Jak wakacje? Niestety ten piękny czas pomału się kończy :( Wszystkim studentom, którzy dostali się na swoje wymarzone kierunki- GRATULUJĘ! Pozdrawiam :*


7 komentarzy:

  1. Notka jak dla mnie super.
    Wybaczam ci te niezapowiedziane wakacje. :D
    Ja tez dopiero co wrociłam.

    Eh, czemu te wakacje są takie krótkie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że mi wybaczasz :D Na prawdę nie miałam weny po powrocie dlatego cieszę się, że Tobie się podoba :) A czemu wakacje są takie krótkie.. nie mam pojęcia :( Ale jakoś to będzie w roku szkolnym hehe :)

      Usuń
  2. No hej!! W końcu się Ciebie doczekałam! Gdzieś Ty wyjechała, na jakie wakacje? Kto Ci pozwolił? :D A teraz na poważnie. Stęskniłam się! A co do notki- świetna! Ja nie wiem co Ci tam nie pasuje. Fajnie, że Jasmine mimo siedzenia przy biurku dalej działa i pomaga ekipie. Ale ten generał zdrowo przesadza!! Porąbany!!! :O I wkurza mnie ten Tayler... Mógłby wylecieć spod skrzydeł Delko, bo on i tak pewnie się tylko obija i bazuje w pracy na plotkach. Poza tym po jednej z wcześniejszych notek było widać, że leci na Jas tylko dopiero po alkoholu zdobył się na odwagę żeby do niej zagadać. Ponad to jest strasznie wulgarny! No mam nadzieję, że nasza pani detektyw szybko wróci do pracy w terenie :) Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. I kochana co by Ci się nie nudziło zapraszam do siebie na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyta się to fajnie, musze nadrobić. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. ten cały Tyler to idiota ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Dotarłam! W sensie przeczytałam wszystkie części i się dzieje! Jest dużo akcji, a że jestem wielką fanką kryminałów to Ci powiem, że spraw jest sporo, ale brakuje mi takiego... policyjnego żargonu.. :) Ale i tak czyta się świetnie!
    Będę odwiedzać. - Paula

    OdpowiedzUsuń