sobota, 22 czerwca 2013

4. Bo wszystko dopiero się zaczyna...

Wchodząc do środka rozglądałam się na boki. Kroczyliśmy przez długi przedpokój, który był zdobiony rodzinnymi zdjęciami, kwiatami i inne rodzaju ozdobami. Na wszystkich zdjęcia małżeństwo wyglądało na udane i kwitnące, a Angelica wyglądała na zadowoloną z życia. Kiedy korytarzyk się skończył po kilku schodach zeszliśmy do salonu. Był ogromny, przestronny, a ten kto go urządzał miał zbliżony gust do mojego. Podeszliśmy do wielkiej kanapy i poczekaliśmy na pana domu. Ten do nas podszedł i pokazując na kanapę, prosił byśmy się rozgościli.
- A więc o co chodzi? - spytał trochę podenerwowany Pan Grass.
- O Pańską córkę. - odpowiedziałam.
- Co z Angelicą? Nie zapłaciła zaległych mandatów, tak? Ja ureguluję to, ile to będzie? - spojrzał się na nas wyciągając portfel z kieszonki w marynarce.
- Nie o to chodzi. - odparłam, ale nie umiałam dokończyć. - Ona..
- Nie żyje. Bardzo nam przykro. - Dokończył Don.
Podziękowałam mu wzrokiem. To mój pierwszy dzień, a już informuję rodzinę o ich stracie. Pewnie z czasem będę opanowana i nie będę reagowała tak emocjonalnie. Po krótkiej chwili zamysłu spojrzałam na mężczyznę. Siedział teraz z rękami złożonymi w pięści, był czerwony, a z oczu popłynęła pojedyncza łza. Wzruszył mnie ten widok, ścisnęło mnie gardło i nie umiałam nic z siebie teraz wydusić.
- Kto to zrobił? Jak zginęła? - dopytywał się żądny informacji ojciec.

- Została zamordowana. Jej ciało zostało znalezione w motelu przy wschodnim wylocie z miasta. Myślimy jednak, że znała mordercę. Pracujemy nad tym, złapiemy go. - powiedział Don zapewniając ojca.
- Ile ludzi pracuje nad tą sprawą? - nie dawał za wygraną Pan Grass.
- Moja ekipa liczy 5 osób, ale są to najlepsi policjanci w Los Angeles. Właśnie tworzony jest portret pamięciowy zabójcy, a technicy przeglądają nagrania z monitoringu. - mówił spokojnie Don.
- 5 osób?! Moja córka nie żyje, a tego gnoja szuka tylko 5 osób! - teraz pan Grass wstał i nerwowo przechadzał się po salonie. - Dzisiaj dam ogłoszenie do prasy i telewizji. Wyznaczam nagrodę, 50 tys. dla tego kto da informację o tym, gdzie podziewa się ten dupek. Chce go mieć! - unosił głos.
- Proszę Pana, z całym szacunkiem, ale to nie jest dobry pomysł. - wtrąciłam się, a Don patrzył na mnie z zaciekawieniem. - Rozumiem pańską stratę, ale jeśli damy takie ogłoszenia w prasę to sprawa nabierze rozgłosu, możemy przestraszyć mordercę, a na centralę będą dzwonić ludzie, którzy potrzebują pieniędzy, a to najłatwiejszy sposób na zarobek. - ciągnęłam. - Niech Pan da nam szanse, damy radę. - zapewniałam.
- Zgadzam się ze swoją partnerką. Taka nagroda tylko zrzuci nam więcej niepotrzebnych obowiązków, a wszystkie tropy trzeba sprawdzać. - dorzucił Don.
- Dobrze, w takim razie daje wam 24 godziny. Nie będę czekał dłużej, wiem jak działa policja w dzisiejszych czasach. - odparł zły i wyżywał się właśnie na nas.
- Dobrze. A czy Angelica miała chłopaka, wrogów? Wie pan gdzie wychodziła ostatnim razem? - spytałam szukając nowych informacji.

- Nie ma chłopaka. Wiedziałem, że pod tym względem jest wybredna, a i rodzina musiała kawalera zaakceptować. Wrogów ma każdy bogacz, dużo osób zazdrości nam majątku. A ostatni raz widziałem ją w piątek wychodziła do klubu na imprezę, mówiła, że nie wie kiedy wróci.
- A co to za klub?

- V club o ile dobrze pamiętam.
- Dziękujemy. W takim razie my zabieramy się do pracy. Dziękujemy za potrzebne informację.
Wstaliśmy i uściskami dłoni pożegnaliśmy się. Wyjście znaleźliśmy sami. Pan Grass dzwonił do kogoś. Do samochodu szliśmy w milczeniu. Ja przetwarzałam zdobyte informację i myślałam, kto to może być. Don coś pisał w telefonie, więc w ciszy zajęłam miejsce w hummerze i czekałam aż skończy pisać. Kiedy skończył poprosiłam go o podjechanie do domu.


Wchodząc po schodach do pokoju Don zaproponował, że zrobi nam kawę. A kawa była mi bardzo potrzebna, bo od rana żadnej nie wypiłam. Otworzyłam drzwi, klucze i torebkę rzuciłam na komódkę, a sama poleciałam do walizek. Otworzyłam tę, w której miałam bluzki, koszulki i inne takie ciuszki. Wybrałam czerwoną tunikę, ale tylko dlatego, że była na wierzchu walizki, a nie chciałam chomikować, kiedy to partner jest w pobliżu. Położyłam ją na łóżku i skoczyłam do łazienki się odświeżyć. Umyłam zęby, bo od rana krzyczały o świeżość i uczesałam włosy, zrobiłam lekkiego koka i wróciłam do sypialni. Stałam tyłem do wyjście w samym biustonoszu, kiedy wszedł Don. Pierwsze co zrobiłam to się odwróciłam do niego przodem, czego od razu pożałowałam.
- Odwróć się! - krzyknęłam trochę speszona.
Odwrócił się posłusznie podśmiewając się pod nosem. Szybko nałożyłam tunikę i podeszłam do niego. Wzięłam swój kubek i uśmiechnęłam się. W sumie nie wiem dlaczego, ale bawiła mnie ta sytuacja, w sumie też chciałabym żeby wyniknęło z tego coś więcej.
- No wiesz co? Miało się rozkręcić a Ty wszystko popsułaś! - powiedział zasmucony.
- Chodź wypijemy spokojnie a potem do pracy. Trzeba złapać tego typa. - powiedziałam i poszłam zająć miejsce.
Usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy rozmawiać. Z początku rozmowa była dosyć płytka, tematy dotyczyły filmów, zespołów, zainteresowań... dużo też żartowaliśmy. Jednak po dłuższej chwili tematy stały się dość poważne. Nie wstydziłam się na nie odpowiadać, nie czułam się skrępowana. Przyznam szczerze, że rozmowa z Donem przynosiła mi lekkość i ukojenie nerwów związanych z pracą. Odpływałam w tę przyjemniejszą stronę. Szczególnie, że w mojej wyobraźni Don nie siedział na tej kanapie tylko leżał i całował mnie gorąco. Z zamyślenia i marzeń wyrwał mnie jego głos.
- A tak właściwie Pani Snow, czemu wstąpiłaś do policji?

- Mam odpowiedzieć szczerze? - zaśmiałam się lekko nerwowo, bo wiedziałam, że mój powód był dość błahy.
- Tylko takich ludzi cenię. - uśmiechnął się i szturchnął mnie delikatnie.
- A więc... tylko się nie śmiej! Do policji wstąpiłam tylko dlatego, że nigdy nie miałam powodzenia u chłopaków. - widziałam, że chciał się śmiać, ale potrafił się opanować, słuchał dalej. - Fakt, że to od zawsze lubiłam ich towarzystwo i najwięcej miałam znajomych właśnie płci męskiej, ale dla wszystkich byłam siostrą, koleżanką, przyjaciółką. Nikt nie traktował mnie tak, jak tego pragnęłam. No, więc wstąpiłam do policji, żeby dalej żyć w strefie męskiej, odpowiada mi po prostu towarzystwo, ale też chciałam wzbudzić respekt wśród wszystkich dziewczyn, które zazdrościły mi przystojnych braci. - zaśmiałam się na samo wspomnienie o tej sprawie. - A Ty dlaczego?
- Ja? Ja dlatego, że od zawsze kręciły mnie mundury, a po drugim jest powiedzenie, że za mundurem panny idą sznurem. Wybrałem też taką służbę, ponieważ dziadek był wojskowym, poległ na misji w Afganistanie, a brat był policjantem. Niestety straciłem go 6 lat temu, kiedy został postrzelony na swojej służbie. Zasłonił kobietę swoim własnym ciałem...
- Oh tak bardzo mi przykro. - powiedziałam kładąc moją rękę na jego. - Przepraszam, że zapytałam.
- Nie szkodzi. Nie wiedziałaś to po pierwsze, a po drugie z Tobą przyjemnie mi się rozmawia i czuję, że nie będziemy mieć tematu tabu.

- No coś w tym jest. - powiedziałam. - Ale mimo wszystko już pierwszego dnia widziałeś mnie w staniku! Uważaj na siebie, bo potrafię drapać. - powiedziałam niby groźnie, ale i tak nie umiałam utrzymać poważnej miny.
- Oj tam! Zgrabna jesteś, sama przyjemność dla oczu. - spojrzał na mnie takim wzrokiem... ummm nie umiałam tego opisać, ale miałam ochotę przytulić się do niego i pocałować go namiętnie.
- No cóż. Koniec tego dobrego. Zaniesiesz kubki? Ja zamknę drzwi. - odparłam poganiając go z kanapy.
- Pewnie, spotkamy się na dole.
Don wyszedł. Ja idąc do wyjścia wzięłam torebkę, zamknęłam drzwi i zbiegłam ze schodów. Do samego końca zostało mi kilka schodów, ale straciłam równowagę. Jednak zamiast szukać barierki żeby się potrzymać przyjrzałam się kobiecie stojącej w progu. Była wysoka, o ciemnych włosach. Przyglądała mi się nienawistnie. Kiedy usłyszałam kroki na schodach, obróciłam się, a kiedy ponownie wróciłam wzrokiem na przejście, jej już nie było.
- Matko! Jas nic Ci nie jest?! - podbiegł Don i pomógł mi wstać.
- Nie. Jestem ciamajdą. Wszystko dobrze. Boli trochę kostka, ale dam radę.
- Co się stało? - pytał przejęty.
- Zbiegałam po schodach, kiedy zobaczyłam w przejściu o tam jakąś ciemnowłosą. Niby nie wyglądała groźnie, ale jej wzrok mówił, że najchętniej by mnie rozszarpała. - odparłam poprawiając włosy.
Oczywiście do samochodu już nie mogłam iść sama, Don mnie prowadził pod rękę jak małą dziewczynkę przez co czułam się że zaraz wybuchnę, ale z drugiej strony podobało mi się to, bo był taki czuły i opiekuńczy. W samochodzie zapięłam pasy i pogrążyłam się w myślach.
- Jestem w Los Angeles zaledwie 10 godzin, a ludzie mnie już nienawidzą. - powiedziałam. - Nie znam tu jeszcze żadnej kobiety prócz Natalii.. czego ona by ode mnie chciała. - szukałam odpowiedzi.
- Nie wiem cukiereczku. Dowiemy się kto to.
W drodze do biura rozmawialiśmy o naszych przemyśleniach dotyczących naszej pierwszej wspólnej sprawy. Musiałam zacząć panować nad emocjami, bo patrząc na Dona miałam takie grzeszne myśli, że rumieniłam się, a nie chciałam tego pokazać partnerowi. Oparłam się wygodnie na siedzeniu i starałam się zrelaksować. Słuchając jego pomysłu na tok wydarzeń w motelu jechaliśmy pod budynek główny policji.

2 komentarze:

  1. Ależ ona ma dylemat z tym Donem, napięcie jest, grzeszne myśli są. Takie wątki lubię. + bardzo realistycznie opisana scena przekazywania rodzicom tej tragicznej wiadomości. ;)
    Naprawdę świetne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanko

    OdpowiedzUsuń