niedziela, 28 lipca 2013

18. Ważne, że sprawa już zamknięta.

Próbowałam otworzyć oczy, ale za każdym razem kiedy je otwierałam widziałam tak jasne światło, że szybko rezygnowałam. Spróbowałam tak kilka razy, aż w końcu mi się udało. Pierwsze co widziałam to sufit, który był tak oświetlony dwoma lampami, że nie miałam siły się dłużej na niego patrzeć. Potem rzuciłam spojrzenie na boki miejsca, w którym się znajdowałam. Wszystko jest białe i takie czyste... Usiadłam na łóżku i właśnie w tej chwili doszłam do wniosku, że znajduję się w jakimś szpitalu. Boje się szpitali, więc w pośpiechu wstałam i odczepiłam wszystkie kabelki, które były do mnie przyczepione. Podeszłam do drzwi w nadziei, że to tylko zły sen i szybciej stąd wyjdę, a jeszcze po drodze nie spotkam żadnego okropnego lekarza.
- A pani dokąd się wybiera?
Odwróciłam się spanikowana, że to jednak nie jest sen. Stała już teraz przede mną pielęgniarka, która jak widać nie była zadowolona z tego, że opuściłam swoją salę. Zaprowadziła mnie z powrotem, po czym wyszła.. chyba po lekarza. Stałam obok łóżka wyglądając przez okno. Nie mogłam siedzieć, bo każdy skłon lub zgięcie mojego brzucha wywoływało olbrzymi ból, który bardzo mi przeszkadzał. A nie chciałam dać po sobie znać, że mnie coś boli, bo chciałam wyjść już tego miejsca. Wróciła pielęgniarka.
- Proszę się położyć, pani Snow. Zaraz przyjdzie lekarz i panią zbada. - powiedziała poprawiając kabelki.
- Gdzie jest Don? - spytałam trochę spanikowana.
- Już do niego zadzwoniłam, jest już w drodze.
Leżąc czekałam na lekarza. Pielęgniarka po poprawieniu wszystkie wyszła, a ja dalej czekałam na lekarza. Najgorsze było to, że nie chciało mi się leżeć, ale z racji tego, że zaraz ma przyjść lekarz nie chciałam wstawać. Czekałam i czekałam, aż w końcu dotarł do mnie mój ukochany.
- Don! Nareszcie! Co tak długo? - podniosłam się na łóżku, ale zaraz tego pożałowałam.
- No już jestem. Było jeszcze kilka przesłuchań co do sprawy Mellisy, a potem dużo papierkowej roboty. Jak się czujesz? - pytał z troską przysiadając na moim szpitalnym łożu.
- Źle. Nie lubię szpitali i chce stąd wyjść. I czekam na lekarza już dłuższy czas a go nie ma...
- Ej spokojnie! Zaraz stąd wyjdziesz. Tylko wiesz, że kolejny raz zostałaś ranna w brzuch. Zobaczysz, że na brzuszek będziesz teraz bardzo uważać.
- Dobrze.. Ale chce stąd wyjść i wrócić do pracy.
- Jak zwykle jesteś uparta. - zaśmiał się.
Don już się schylał żeby mnie pocałować i akurat w tym romantycznym momencie do sali wszedł lekarz. Na moje oko był strasznie młody co jeszcze bardziej mnie przeraziło, że komuś tak młodemu powierzam swoje życie. Don musiał wstać i odsunąć się od łóżka, gdyż młodziutki pan doktor potrzebował miejsca.
- A więc jak się pani czuje? - spytał.
- A może powie mi pan jak się nazywa? - zapytałam podirytowana.
- Dylan. Proszę panią jestem bardzo dobry w swoim fachu, proszę mi zaufać.
- Oczywiście. Boli mnie brzuch przy każdym podnoszeniu. To normalne?
- Dokładnie tak. I tak będzie przez pewien czas. Poza tym radzę pani na siebie uważać. To już drugi postrzał w brzuch..
- Jestem policjantką, znam te ryzyko. - przerwałam lekarzowi.
- Rozumiem, ale powinna pani o siebie bardziej dbać. Jest coś takiego jak kamizelką kuloodporna. Chyba czas zacząć z niej skorzystać. - powiedział pewnie. - Chce się pani wypisać?
- Tak. I to jak najszybciej.
- Dobrze, zaraz przyniosę papiery i będzie pani wolna.
- Dziękujemy. - powiedział Don.
Lekarz wyszedł, a ja znowu miałam odrobinę prywatności. Don doskonale wiedział jak reaguję na lekarzy, szpitale i inne osoby związane z leczeniem. Jednak upomniał mnie, że mogłabym być bardziej grzeczna jeśli chodzi o rozmowę z Dylanem. Oboje widzieliśmy, że chłopak na prawdę się stara i jest pewny tego co robi. Po kilku minutach wparowała do nas pielęgniarka wręczając nam kilka papierów do wypełnienia. Don pomógł mi je wypisywać, żeby poszło szybciej, po czym odniósł je do recepcji. Zostałam sama, więc w tym czasie postanowiłam się szybko ubrać w swoje ciuchy. Założyłam spódniczkę i luźniejszą bluzkę żeby nie było widać opatrunku. Do tego założyłam jeansową kurteczkę i byłam gotowa do wyjścia. Obcasy musiałam sobie podarować, więc w trampkach wyglądałam troszkę jak uczennica, a do tego dodać mój niski wzrost.. to nastolatka jak się patrzy. Sprawdziłam jeszcze zawartość torebki, bo szukałam telefonu. Chciałam dać znać Natalii. Chciałam się zobaczyć z nimi wszystkimi, a do tego chciałam pomachać Mii na lotnisku. Kiedy tak myślałam jak to rozplanować przyszedł Don.
- Kochanie chcę jechać na lotnisko pomachać Mii. - powiedziałam.
- Dobrze, ale teraz?
- Tak. A o której ona wylatuje?
- Za 2 godziny. No dobrze, ale wiesz, że masz na siebie uważać. - pogroził mi palcem.
- Tak wiem.
Pocałowałam go w policzek, złapałam za rękę i z uśmiechem na twarzy opuściłam szpitalny pokój. Don dotrzymywał mi kroku, ale śmiał się ze mnie, że tak pędzę w stronę wyjścia. Przepuścił mnie w drzwiach wyjściowych, wyszłam i zatrzymałam się przed schodami. Złapałam dużo, dużo świeżego powietrza w na prawdę piękne po południe. Don podszedł do mnie i pocałował mnie namiętnie. Podczas naszego miłosnego uniesienia usłyszałam brawa. Odsunęłam się od ukochanego żeby zobaczyć o co chodzi. Stała tam Natalia z Ryanem głośno klaszcząc na nasz widok. Podbiegłam do nich i przytuliłam mocno. Brakowało mi tej pary. Don do nas doszedł i w radosnych nastrojach udaliśmy się do hummera, bo chciałam pomachać Mii.

Szukałam dziewczyny wśród tłumu na lotnisku. Fakt, że to wylotu została godzina, ale gdzieś jeszcze musiała tu być. Szliśmy w stronę bramek, bo już tylko tam można spotkać tłum ludzi oczekujących na samolot. W końcu ją zauważyłam. Stała wśród tłumu, uśmiechnięta. Pewnie cieszyła się, że rusza dalej po tym wszystkim co ją tutaj spotkało. Podeszliśmy do niej wszyscy razem, ale to tak na prawdę ja zaczęłam rozmowę. Mimo tych złych chwil w Los Angeles złapałam z nią najlepszy kontakt.
- Mia! Gdzie wylatujesz? - spytałam podekscytowana szczęściem dziewczyny.
- Cześć wszystkim! Mellisa chciała zawsze odwiedzić Nowy Jork. Tam też się wybieram... dla niej. - powiedziała.
- To super. Pamiętaj żeby zajrzeć tam do największego butiku na świecie. - powiedziała Natalia. - Po budynku poznasz, że to właśnie ten.
- Jasne dzięki. - uśmiechała się. - A co was tu sprowadza?
- Myślałaś, że wylecisz tak bez pożegnania? - spytałam zasmucona.
- Nie chciałam sprawiać kłopotów. Ale wiecie.. bardzo mi miło, że ktoś mi pomacha i życzy mi miłego lotu. - powiedziała.
- Jasmine nalegała odkąd dowiedziała się, że może już się wypisać ze szpitala. - powiedział Don. - Chciałaby żebyś zapomniała o przykrościach i ruszyła na nowo poznawać życie.
- Tylko uważaj na siebie. - wtrącił Ryan przytulając Natalię.
- Dokładnie. - powiedziałam. - Dbaj o siebie i napisz coś czasem do mnie. Numer masz.
Nasza rozmowa trwała jeszcze jakiś czas, ale kiedy zaczynało być na prawdę miło i wesoło zaczęli zapraszać pasażerów w stronę wejścia do samolotu. Odprawa się już kończyła, więc teraz był czas na pożegnanie się. Wszyscy się już pożegnali tylko ja zostałam na koniec. Przytuliłam Mię i do ucha powiedziałam jej wszystko co chciałam. Tak bardzo cieszyłam się, że zacznie od początku, że wszystko się jej jakoś ułoży.
- Dziękuje Ci za wszystko Jasmine. - powiedziała. - Muszę już iść.
- Uważaj na siebie! - powiedziałam machając do niej.
Odwróciła się i szła pewnym krokiem przed siebie. Przytuliłam się do Payna. Smutno mi było, że Mia odchodzi, ale z drugiej strony cieszyłam się, że chce iść dalej. Wtedy właśnie odwróciła się twarzą do nas i z oddali krzyknęła.
- Don masz o nią dbać!
Don tylko jej pomachał, dając w ten sposób znać, że rozumie. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej. Byłam bezpieczna w jego ramionach. A Mia w końcu znajdzie sobie kogoś przy kim będzie sobą i będzie się czuła tak samo jak ja w tej chwili. Widzieliśmy jak wsiada do samolotu przez szybę. Czekaliśmy tak długo aż wystartuje. Kiedy odleciał poczekaliśmy jeszcze trochę, a potem poszliśmy w stronę parkingu.
- To co? Może jakaś knajpka? - zaproponował Ryan.
- Jesteśmy jak najbardziej za. - powiedział Don.
- Kochanie mnie pytać dwa razy nie musisz. - powiedziała Natalia.
I tak roześmiani pojechaliśmy do ulubionej knajpki Natalii i Ryana.  
***
Hej! I jak wam się podoba ostatnia już część z serii śledztwa w sprawie Mellisy? Ja powoli zaczynam myśleć nad następna sprawą. A jak mijają wam wakacje? Bo w Trójmieście jest piękna pogoda, przy której tak na prawdę można robić wszystko. Ostatnio byłam na weselu i się trochę wyszalałam. Co najlepsze jeszcze dwa tygodnie i idę na następne :p Próbuje skupić się na jakieś fajnej muzyce, a słyszę tylko świerszcze za oknem :o :) Pozdrawiam! :*

4 komentarze:

  1. Uff wszystko dobrze się skończyło:) czekam na kolejne opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak napisała Cookie- uff! Całe szczęście, że Jasmine nic nie jest. U mnie też grają świerszcze i jest to wkurzajace :D
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to miałam trochę nadrabiania, ale już jestem na bieżąco. ;)
    Takie happy endy lubię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!! U mnie nowa noteczka! Zapraszam:*

    OdpowiedzUsuń